Uzasadnienie projektu o Funduszu Dróg Samorządowych przedstawił poseł PiS Zbigniew Dolata. Mówił, że ze względu na wieloletnie zaniedbania poprzedników drogi lokalne są w bardzo złym stanie. - W biednych gminach i powiatach też żyją Polacy. Też chcieliby jeździć po dobrych drogach - wyjaśniał.
Jak tłumaczył, źródło zasilania funduszu to danina publiczna w formie opłaty drogowej, wzorowana na istniejącej opłacie paliwowej w wysokości 20 groszy na litrze paliwa plus VAT. Co ciekawe, powiedział, że po wprowadzeniu nowej opłaty nie przewiduje istotnego wzrostu cen paliw. Przywołał komunikat Orlenu w tej sprawie.
"Polskie drogi synonimem jakości"
Dolata podkreślał, że „wysokie ceny paliw były za rządów PO-PSL”, teraz są zdecydowanie niższe. I wskazywał przykłady państw tzw. starej UE, gdzie benzyna jest droższa, a udział podatków w jej cenie większy.
Dalej przekonywał, że zły stan dróg powoduje szybsze zużycie opon i zawieszenia. - Jeśli poprawimy jakość dróg, to Polacy rzadziej będą odwiedzali mechaników - mówił. Zdaniem posła PiS nawet w czarnym scenariuszu roczny koszt dla kierowców „nie przekroczy ceny zakupu jednej opony”.
Dolata wskazywał, że na utrzymanie dróg nie składają się cudzoziemcy, którzy też z nich korzystają. - To niesprawiedliwe. Kto użytkuje, ten partycypuje w kosztach utrzymania - mówił.
Podkreślił, że dzięki projektowi 2,5 mld zł zasili FDS i zapewniał, że niedowiarków przekonają tysiące kilometrów nowych dróg:
Rocznie 6 tysięcy km dróg zostanie wybudowanych, wyremontowanych. To skokowy postęp
Gdy podkreślił, że beneficjentami będą kierowcy, w sali obrad rozległ się śmiech:
Jeśli ktoś się w tym momencie śmieje, to narusza powagę tej izby i powagę sprawy.
Niezrozumiała stanie się opinia ‘świetny samochód, ale nie na polskie drogi’. Za kilkanaście lat nikt nie będzie tego rozumiał, bo będą tylko dobre drogi.
Poseł PiS Bogdan Rzońca, który zabrał głos po Dolacie, przekonywał, że roczne koszty wypadków drogowych to 48 mld zł, na co wpływ ma także jakość dróg lokalnych. Grzmiał:
Opozycja boi się tego projektu, bo Europa zapomni, że w Polsce jeździ się po dziurawych drogach.
Na okrzyki z sali, sam odkrzyknął:
Krzyczcie, telewizja transmituje
W sali sejmowej słychać było okrzyki "złodzieje!". Wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska zaapelowała o wyciszenie emocji.
A telewizja TVP Info, która do tej pory transmitowała debatę, po wystąpieniach posłów PiS przerwała.
Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zaczął od apelu, by nie krzyczeć z mównicy. Podkreślił, że 15 razy więcej, prawie 50 tys. osób, umiera rocznie z powodu smogu.
Rząd nie robi w tej sprawie nic. A nawet zlikwidował program dofinansowania wymiany starych pieców - powiedział.
Lider PO Grzegorz Schetyna mówił, że debata jest symboliczna. - Dziś pokazaliście, że oszukiwaliście w kampanii wyborczej, podnosicie podatki - mówił.
Skomentował też frekwencję w ławach rządowych:
To haniebny projekt, boicie się Polakom spojrzeć w oczy
Jesteście oszustami. Podnosicie podatki i kłamiecie, że chodzi o bezpieczeństwo - mówił szef PO.
Schetyna mówił o "drogiej zmianie" - uchyleniu obniżki VAT, podatku bankowym, podwyżkach opłat za energię.
Przypomniał konferencję prezesa PiS z kanistrem. - To prawda o waszej oszukańczej polityce - mówił.
Podkreślił, że poprzednia ekipa przebudowała 12,5 tys. km dróg lokalnych. - Jesteście nieudacznikami, przestańcie się tym zajmować. Program już jest, tylko go realizujcie.
Każdy, kto będzie tankował, w drodze do zapłacenia rachunku chciałbym, żeby pamiętał o was i waszym oszustwie
Paweł Kukiz mówił, że pieniądze na drogi są "w gabinetach Misiewiczów", w przerośniętej administracji, "w nowych bmw po pół mln zł sztuka". Mniej limuzyn będziecie rozbijać - powiedział.
Przypomniał, że Beata Szydło i Mariusz Błaszczak oskarżali kilka lat temu Donalda Tuska o drenaż kieszeni Polaków, a Jarosław Kaczyński z kanistrem żądał obniżenia cen benzyny.
Ja, jak za komuny, wszystkie kanistry napełniłem paliwem.
Gdyby nie złodziejskie, socjalistyczne państwo, to paliwo w Polsce kosztowałoby ok. 2 zł - mówił.
Wnioskujemy o odrzucenie benzyny+ na śmietnik
Poseł Błażej Parda (Kukiz’15) mówił, że podwyżka uderzy w najbiedniejszych. Na koniec puścił z głośników spot "benzyna+", za co został upomniany przez Kidawę-Błońską.
- Rządu nie ma, bo się wstydzi, ministra transportu nie ma, bo się wstydzi - mówił Ryszard Petru:
Przeciętny Polak zapłaci 350 zł więcej rocznie
Jak mówił, właściciel firmy transportowej zapłaci 10 tys. zł więcej za każdą ciężarówkę. A to z kolei przełoży się na wzrost cen większości produktów i dotknie wszystkich Polaków.
Także lider Nowoczesnej przypomniał wypowiedź Kaczyńskiego z 2011 roku, który mówił, że obniży akcyzę za benzynę.
Skończy się, jak za Gierka. Polakom będzie się żyło drożej, dzięki drogiej zmianie.
Paweł Bejda (PSL) zaczął baśniowo:
W pewnej pięknej krainie, po latach porażek, sędziwy czarownik w końcu zdobył upragnioną władzę. To dobra zmiana, powtarzali wtedy rycerze i giermkowie...
Podkreślał, że budżet nie jest z gumy. - Drodzy rycerze i giermkowie, w tej bajce jesteście niewiarygodni - kontynuował w konwencji.
Ludzkie pany przedstawiły projekt, po dojeniu spółek skarbu państwa zacznie się dojenie Polaków.
Kiedy pan prezes Kaczyński tankował samochód? Swój samochód, za swoje pieniądze? - pytał. Wozicie się, Polacy to widzą. Oby tak dalej, to powiozą was na taczkach - zakończył.
Po wystąpieniach przedstawicieli klubów i kół do pytań zgłosiło się kilkudziesięciu posłów. Na mównicę wyszedł najmłodszy poseł tej kadencji Łukasz Rzepecki z PiS. Zaskoczył wszystkich, łącznie z klubowymi kolegami. Powiedział, że ustawa bulwersuje miliony Polaków i zaapelował do kierownictwa PiS o wycofanie się z niej.
Odwagę Rzepeckiego chwaliło wielu występujących po nim posłów.