Bardzo krótkie przemówienie Kaczyńskiego. Zaczął od nietypowych podziękowań

Obchody 87. miesięcznicy smoleńskiej przebiegły dziś dużo spokojniej niż ostatnio. Wszystko dlatego, że liderzy kontrmanifestacji w ostatniej chwili wycofali się. Jarosław Kaczyński mówił za to m.in. o Lechu Wałęsie.

Krakowskie Przedmieście już od rana było dziś szczelnie wygrodzone przez policję metalowymi barierkami. Mimo to wieczorem w okolicy placu Zamkowego zebrała się spora grupa zwolenników stowarzyszenia Obywatele RP, którzy - jak co miesiąc - chcieli zablokować przemarsz PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele.

Nasza relacja z miesięcznicy. Minuta po minucie >>>

Liderzy kontrmanifestacji w ostatniej chwili zdecydowali jednak, że blokady nie będzie, po czym udali się na plac Piłsudskiego. W tłumie przeciwników miesięcznicy byli m.in. dawni opozycjoniści z czasów PRL: Władysław Frasyniuk, Henryk Wujec czy Andrzej Celiński. Obecni byli także politycy Nowoczesnej, w tym Ryszard Petru, oraz Włodzimierz Cimoszewicz czy były lider Komitetu Obrony Demokracji.

Czemu się wycofano? - Spotkanie dużych tłumów tworzy atmosferę zagrożenia i agresji, chcieliśmy tego uniknąć  - tłumaczył w TVN24 Paweł Kasprzak, lider Obywateli RP. - Po drugie, jednym z naszych postulatów było odzyskanie wolności zgromadzeń. De facto żeśmy ją odzyskali - kontynuował, dodając na zakończenie: A na cholerę zawracać sobie głowę tym szaleństwem? Zapewnił jednak, że to nie oznacza, iż w przyszłości nie będzie już podobnych blokad.

Kaczyński: Polska jest demokratyczna

Po wycofaniu się większości kontrmanifestantów, z archikatedry św. Jana wyruszył Marsz Pamięci organizowany przez PiS. Ochraniały go setki policjantów, którzy utworzyli kordon. Po kilkunastu minutach demonstracja dotarła przed Pałac Prezydencki, gdzie tradycyjnie głos zabrał Jarosław Kaczyński. Prezes PiS przemawiał dziś wyjątkowo zaledwie kilka minut. Zaczął od swoich przeciwników.

Ci, którzy próbują odebrać nam prawa obywatelskie, którzy próbują odebrać prawa katolikom i Kościołowi, pewnie sądzą, że będę się nimi zajmował. Nie, proszę państwa. Ja im tylko podziękuję, bo dawno tu takiej frekwencji nie było

- mówił Kaczyński. Odniósł się przy tym do nieobecności Lecha Wałęsy, który zapowiadał wzięcie udziału w dzisiejszej kontrmanifestacji, jednak kilka dni temu trafił do szpitala. - Widocznie nie mają innych autorytetów, można im współczuć - stwierdził Kaczyński.

Później mówił to, co powtarza co miesiąc podczas wieczornych uroczystości przed Pałacem Prezydenckim: o zbliżaniu się do prawdy w sprawie katastrofy smoleńskiej, "poważnych, międzynarodowych badaniach, które są w toku", o budowie pomników Lecha Kaczyńskiego i ofiar Smoleńska oraz o "kontynuowaniu marszu".

Nikt nie zdoła nam w tym przeszkodzić. Na szczęście polskie państwo jest demokratyczne, nie teoretyczne

- przekonywał prezes PiS. - Poszczególne afery i przestępstwa są społeczeństwu coraz lepiej znane i jestem przekonany, że za jakiś czas będą znane jeszcze lepiej. I że będą konsekwencje. Czas "dobrej zmiany" jest czymś, co na trwałe zmieni Rzeczpospolitą - grzmiał.

Spisywanie kontrmanifestantów

Jak informowali nasi reporterzy obecni na miejscu, na Krakowskim Przedmieściu było dziś dużo spokojniej niż jeszcze przed miesiącem, kiedy policja wynosiła manifestantów. Nie brakowało jednak spięć, przepychanek czy utarczek słownych. Funkcjonariusze spisywali też niektórych uczestników kontrmanifestacji za - jak twierdzą sami zainteresowani - skandowanie słów "Lech Wałęsa, Lech Wałęsa".

Więcej o: