Dr Marek Madej z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego był gościem portalu Gazeta.pl. Na żywo komentował wystąpienie amerykańskiego prezydenta.
Ekspert jeszcze przed wystąpieniem zastrzegł, że nie spodziewa się przełomowych deklaracji. Zwrócił uwagę, że wizyta nie była szczegółowo ani długo przygotowywana, a prezydent USA przed przyjazdem do Warszawy nie przedstawił czytelnie zarysów strategii polityki wobec Europy.
- Dla obu stron ważne było przede wszystkim to, żeby się odbyła - zaznaczył dr Madej.
Podkreślił, że sam Trump może być zadowolony, bo przyjęto go wręcz entuzjastycznie a wie, że równie życzliwej reakcji nie może raczej się spodziewać w Hamburgu, dokąd udał się prosto z Warszawy. - Tam już miło nie będzie, rozmowy z przywódcami G-20 też będą inne - podkreślił.
Pytany o to czy kolejność europejskich wizyt była przypadkowa, ekspert zaznaczył, że nie, bo Trump wolał być w Polsce przed, a nie po Hamburgu. - G20 może zakończyć się bez konkretów, więc późniejsze entuzjastyczne przyjęcie Trumpa w Polsce wyglądałoby sztucznie.
Trump zrobił dobry klimat przed G20. W Hamburgu będzie miał protestujących na ulicach i konkretne wyzwania. Tu mu nikt trudnych pytań nie zadał
Pytany czy Trump uwzględnił w swoim przemówieniu jakieś wątki w związku z hamburskim szczytem G20, ekspert zwrócił uwagę, że wystąpienie może być sygnałem dla Zachodu, że Trump nie ma programu pozytywnego, wskazującego jakieś obszary współpracy z wszystkimi krajami Europy.
- Może nie buduje alternatywnej wobec obecnych struktur, typu UE czy NATO, koalicji, ale nie deklaruje też wielkiej chęci z nimi współpracy. W przemówieniu nie pojawiła się ani razu Unia Europejska, pojawiało się jedynie NATO. O Zachodzie mowa była tylko w kontekście wspólnoty cywilizacyjnej, a nie o instytucjach.
Z drugiej strony, zdaniem eksperta, prezydent USA nie powiedział też nic, z czego nie dałoby się wycofać.
To przemówienie można przemilczeć, rządy innych krajów europejskich, w tym Rosji, nie muszą się odnosić
Dr Madej zwrócił uwagę, że jeśli chodzi o NATO, prezydent jego zdaniem raczej wzmocnił obawy. Odnosił się do Sojuszu Zachodu przeciwko terroryzmowi, a mniej NATO jako instrumentu bezpieczeństwa krajów europejskich. Podkreślał przy tym konieczność mocnego, większego niż dotąd, zaangażowania Europejczyków.
Mówił o wspólnych zagrożeniach, akcentując przede wszystkim terroryzm. Fragment o granicach zamkniętych dla terrorystów jest z kolei zachętą do „stanowczości” w sprawie uchodźców. Trump, akcentując potrzebę walki z terroryzmem, odsuwa nieco kwestię samych gwarancji bezpieczeństwa - ocenił ekspert.
- Jeśli chodzi o Rosję, ograniczył się do stosunkowo łagodnej krytyki jej postawy w Syrii czy na Ukrainie i „destabilizacji regionu”. Życzliwi prezydentowi Trumpowi dojrzą w tym zmianę tonu wobec Rosji, ale po tej wypowiedzi Trump od razu zachęcał Rosję do współpracy w walce z terroryzmem.To, w kontekście nadchodzącego spotkania z prezydentem Putinem, jest symptomatyczne i nie zamykało Trumpowi swobody dyskusji z rosyjskim przywódcą.
Trump mówił o sile NATO, ale widzianej przez pryzmat finansowego zaangażowania. Zdaniem eksperta, choć mówił o gwarancjach bezpieczeństwa z artykułu piątego i jego realizacji „ramię w ramię”, to jednak deklarację tę osłabiało natychmiastowe podkreślenie konieczności większego zaangażowania Europy.
- Jeśli chodzi o polską politykę wewnętrzną, to z jednej strony Trump dał mocne wsparcie obecnym polskim władzom, poświęcając wiele miejsca w przemówieniu polskiej historii i chwaląc polskie bohaterstwo, akcentując wartości narodowe, stanowczość i suwerenność, ale nie podał konkretów, jak zamierza Polskę w tej stanowczości wspierać - powiedział dr Madej.
Trump oferuje nam raczej kontrakty, współpracę biznesową. Mniej w tym było całościowego, politycznego wsparcia
Ekspert przyznał, że każda wizyta amerykańskiego prezydenta w Polsce ma wartość dla naszego kraju, a zwłaszcza władz. - Obecna może być wykorzystywana przez polski rząd jako dowód, że nie jest izolowany na świecie, a wręcz stanowi alternatywny ośrodek wpływu w UE, z którym rozmawiają „wielcy” - powiedział.
Jeśli chodzi o krótkie wspomnienie w przemówieniu obecnego na pl. Krasińskich Lecha Wałęsy, dr Madej ocenił, że nie stanowiło to w żadnej mierze krytyki obecnych władz.
Poza wymienieniem Wałęsy - po Beacie Szydło - trudno powiedzieć, żeby Trump odwoływał się szerzej do wartości Solidarności, do demokracji. Zrobił wspomnieniem o historycznym liderze Solidarności ukłon w stronę opozycji w Polsce, ale nie czyniąc tym kłopotu obecnym władzom
Zdaniem dr. Madeja, Trump podkreślał silne partnerstwo Polski z USA, ale przedstawił mało argumentów, na czym ta wspólnota jest budowana. - Słowa o 'obronie cywilizacji' mogą być wykorzystywane do obrony polityki polskiego rządu wobec uchodźców - powiedział.
Przemówienie nie było adresowane do Europy, jego głównym odbiorcą byli chyba jednak sympatycy obecnej władzy w Polsce
Ekspert zwrócił uwagę, że dużą część wystąpienia stanowiła swego rodzaju ”apologia polskiego bohaterstwa i trudnych doświadczeń historycznych". - Na pewno miła dla polskiego odbiorcy, przekładająca się na pozytywne oceny naszego kraju w Stanach Zjednoczonych, ale mało przekładalna na obecną praktykę polityczną.
- Najwyraźniej historia Warszawy, powstania warszawskiego poruszyła Trumpa, co ma pewną wartość w relacjach z USA. Może dzięki temu będziemy mu się kojarzyć z bohaterstwem i wzbudzać jego zaufanie - powiedział dr Madej.
- Niezależnie od miłych słów, doceniających naszą odwagę i historię, Trump nie dał jasnych deklaracji. Konkrety dotyczyły możliwości zakupu gazu, broni, a więc transakcji biznesowych. Stanowczość sformułowania o gwarancjach z art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego została złagodzona warunkowaniem ich ważności większym zaangażowaniem sojuszników – powiedział dr Madej.
Trump jego zdaniem potwierdził zobowiązania już dokonane, zwłaszcza w kontekście obecności wojsk USA w Polsce, ale zarazem uznał je w sumie za dowód wystarczającego zaangażowania. Ewentualne wzmocnienie warunkował tym, że my, Europa, dowiedziemy, że „nam zależy” i np. zwiększymy wydatki. Dotyczy to również Polski, choć prezydent Trump niewątpliwie docenił nasze dotychczasowe zaangażowanie i wysiłki w NATO.
Trudno uznać to wystąpienie za wzmacniające zdecydowanie polską pozycję w Europie i ukazujące bliskość sojuszu z USA. To pozostaje deklaratywne i na poziomie emocji, a nie konkretów
– podkreślił ekspert ds. międzynarodowych.
- Trump dość rutynowo, pozytywnie, ale zdawkowo, wypowiedział się o Trójmorzu. Nie odniósł się do żadnych form konkretnej współpracy, deklarując jedynie poparcie i wiarę w tę inicjatywę. Bardziej konkretna była jedynie swoista "handlowa oferta”, odnosząca się do możliwości eksportu amerykańskiego gazu do państw regionu.
- To być może otwiera możliwości współpracy gospodarczej i infrastrukturalnej, ale zarazem jest dowodem mocno „transakcyjnego” podejścia Stanów Zjednoczonych do inicjatywy Trójmorza.
Warsztatowo ekspert ocenił przemówienie jako improwizowane, chaotyczne, niemal bez konkretów, zarówno nt. Polski, stosunku USA do Europy, natomiast z dużym ładunkiem emocjonalnym.
- Pojawiły się już niejako standardowe motywy wystąpień Trumpa: duma, niezłomność, siła tradycji, walka z terroryzmem. Żadnych konkretnych deklaracji czy wynikających z tych wartości celów i programów polityki zagranicznej - powiedział ekspert.
Zdaniem dr. Madeja nie było w wystąpieniu czegoś na miarę pamiętnego „Ich bin ein Berliner” (z przemówienia Johna F. Kennedy'ego w 1963 r. w Berlinie - red.).
Nie ma fragmentu do zapamiętania, który przeszedłby do historii czy wskazywałby jakiś istotny kierunek polityki amerykańskiej
- Trump akcentował głównie potrzebę walki z terroryzmem i twardego sprzeciwu wobec bliżej nieokreślonych zagrożeń dla cywilizacji zachodniej. Trudno tu znaleźć jakiś rozwinięty program. Pojawiało się wielokrotnie słowo „wolność”, ale nie pojawiało się już słowo „demokracja” – powiedział.
Wstęp w wykonaniu żony prezydenta Melanii Trump ekspert porównał do uroczystości otwarcia budynku szkoły czy hali sportowej na amerykańskiej prowincji. Jego zdaniem, taki sposób rozpoczęcia przemówienia mimo wszystko nie licował z wagą wizyty państwowej.
Donald Trump wiele obiecał Polsce. Od tego czasu niewiele się jednak zmieniło