- To jest sprawa do pilnego wyjaśnienia - komentował sytuację w rozmowie z "Super Expressem" Borys Budka z PO. Dziennik jako pierwszy napisało sprawie posła Kukiz'15.
Andruszkiewicz jest członkiem klubu Kukiz'15, działał w Młodzieży Wszechpolskiej i Ruchu Narodowym. W 2016 roku poseł wykorzystał 35 tys. zł z przysługującemu parlamentarzystom ryczałtu na paliwo. Problem w tym, że przedstawiciel antysystemowego ruchu nie ma ani samochodu, ani prawa jazdy.
Poseł tłumaczył się z "pomówienia o rzekome nieprawidłowości" na Facebooku. Przyznał, że wydał tyle na paliwo i pokazał też, ile wyniosły wydatki innych parlamentarzystów z jego okręgu.
"Moja służba polega na nieustannym przemieszczaniu się po Polsce i kontaktach z Polakami - napisał członek Kukiz'15 i podkreślił, że jest "jednym z najaktywniejszych posłów".
"Posiadam stosowną umowę na użyczenie samochodu. Warto dodać, że jest to 20-letni samochód o wartości ok. 4 tys zł, co na tle innych polityków, raczej jest wyjątkiem" - stwierdził. W komentarzu pod swoim postem na Facebooku pokazał zdjęcie volkswagena passata.
"Nie wstydzę się tego i korzystam z pomocy moich pracowników, którzy posiadają prawo jazdy" - stwierdził. "To wyjątkowo obłudne, że moją pracę krytykują przedstawiciele partii odpowiedzialnych za likwidację wielu połączeń PKP czy PKS" - ocenił.
W kolejnym wpisie Andruszkiewicz komentował, że "atak na niego jest zrozumiały", gdyż "głośno mówi to, o czym inni politycy nawet boją się pomyśleć". "Obnażam obłudę partyjniaków, mówię im prosto w oczy o ich MILIARDOWYCH przekrętach" - chwalił się poseł.