Błaszczak obawia się decyzji UE? Chce zamknąć uchodźców w obozach z drutem kolczastym

- Chodzi o to, żeby być przygotowanym na taką sytuację w postaci właśnie miejsc, w których (uchodźcy) oczekiwaliby na deportację - powiedział Mariusz Błaszczak w Polskim Radiu.

W zeszłym tygodniu "Gazeta Wyborcza" napisała, że resort spraw wewnętrznych i administracji przygotował specjalne rozporządzenie dotyczące migrantów. Chodzi o przygotowanie strzeżonych ośrodków i aresztów dla uchodźców - głównie ze Wschodu. Na mocy nowych przepisów możliwe będzie umieszczanie uchodźców pod nadzorem, w kontenerach otoczonych drutem kolczastym. Jak podała "Wyborcza", jeśli rozporządzenie zacznie obowiązywać, do zamkniętych ośrodków trafią niemal wszyscy uchodźcy szukający u nas schronienia, również rodziny z dziećmi.

Zobacz też: Straż Graniczna o 3 w nocy wyprowadziła 21-letnią kobietę z dwójką dzieci i odesłała do Rosji

Minister w publicznym radiu kolejny raz odniósł się do tych doniesień. Nie zaprzeczył, że pomysł zakłada utworzenie na terenach przygranicznych obozów kontenerowych otoczonych drutem kolczastym.

- Chodzi o taki negatywny scenariusz, gdyby doszło do kryzysu jaki miał miejsce na Węgrzech w 2015 roku, kiedy to na granicy węgiersko-serbskiej dochodziło do regularnych starć między uchodźcami, a policją węgierską. Chodzi o to, żeby być przygotowanym na taką sytuację w postaci właśnie miejsc, w których (uchodźcy) oczekiwaliby na deportację - ci, którzy próbowaliby dopuszczać się łamania prawa. I tylko o to chodzi - powiedział Błaszczak.

Szef MSWiA zwrócił uwagę, że podobne obozy kontenerowe są we Francji i u naszych zachodnich sąsiadów - w Niemczech. Pytany o lokalizację Błaszczak potwierdził, że chodzi o wschodnią granicę Polski, a szczególnie granicę z Białorusią, która jednocześnie jest granicą Unii Europejskiej.   

Zobacz też: Błaszczak o Czeczenach na granicy w Terespolu: testowano otworzenie szlaku napływu muzułmańskich emigrantów do Europy. Nieskutecznie

Co oznacza "negatywny scenariusz"?

W 2015 roku Polska, podobnie jak i inne kraje członkowskie UE, zobowiązała się do przyjęcia od Grecji i Włoch kilku tysięcy uchodźców w ramach programu relokacji. Do rozdzielania było blisko 100 tys. migrantów. Do tej pory jednak relokowano ok. 15 tys. osób.

Niedawno brytyjski dziennik "The Times", powołując się na źródła w Unii Europejskiej, napisał, że "Polska i Węgry otrzymają na jesieni ultimatum w sprawie przyjęcia uchodźców". 

"Times" cytował anonimowego dyplomatę jednego z krajów założycielskich UE, który ostrzegł rządy w Warszawie i Budapeszcie, przed brakiem solidarności ws. uchodźców.

"Wtedy będą musieli się dostosować do tej decyzji. Jeśli tak się nie stanie, będą musieli się zmierzyć z konsekwencjami, zarówno finansowymi jak i politycznymi. Żadnych wyłączeń - nie ma dłużej możliwości, że ktoś jest trochę w, a trochę poza (systemem Unii Europejskiej). Będziemy bardzo zdecydowani w tej sprawie" - podkreślił dyplomata.

Rozmówca brytyjskiej gazety był przekonany, że spodziewany wkrótce wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE (ETS) dotyczący zgodności z prawem kwot uchodźczych poprze stanowisko większości państw członkowskich. Być może właśnie to rozstrzygnięcie miał na myśli minister Błaszczak, gdy mówił o "negatywnym scenariuszu".

Decyzje o relokacji uchodźców zaskarżyły do ETS Słowacja i Węgry, a polskie władze poparły tę skargę.

"Na Zachodzie dojrzewa myśl, że błąd jaki popełniono, to nie imigranci i Brexit, a rozszerzenie z 2004 r."

Więcej o: