Zachowanie przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera podczas unijnego szczytu w Rzymie wzbudziło zainteresowanie wielu mediów. Szef KE dość swobodnie siedział podczas spotkania z papieżem Franciszkiem, pojawiły się sugestie, że także przysypiał. Dziennikarze zwracali też uwagę na dość wylewny sposób witania się z niektórymi uczestnikami spotkania.
Wersje pojawiały się różne - niektórzy twierdzili, że był zmęczony, inni sugerowali, że był pod wpływem alkoholu. Sam polityk we wrześniu ubiegłego roku w jednym wywiadów zaprzeczał, by miał problem z nadużywaniem alkoholi.
Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz napisała do przewodniczącego Junckera list, w którym wprost napisała o "trudnej do ukrycia chorobie alkoholowej polityka".
"Pana zachowania, będące wynikiem Pana choroby alkoholowej, są nie do zaakceptowania w świetle przyjętych norm kulturowych. Kompromitują nie tylko Pana osobiście, nie tylko ważny urząd, który Pan piastuje w Unii Europejskiej, ale kompromitują i obrażają też obywateli państw członkowskich Unii (...). Kompromituje Pan też mnie - posła na Sejm RP i obywatela Polski" - stwierdziła Pawłowicz.
Na koniec parlamentarzystka PiS pouczyła polityka. "Proszę więc Pana przewodniczącego o refleksję i zmianę sposobu wykonywania swojego urzędu" - zaapelowała posłanka.
O komentarz do listu poprosiliśmy byłego ambasadora w Hiszpanii, Andorze i przy NATO Jerzego Marię Nowaka. Dyplomata stwierdził, że list może negatywnie wpłynąć na wizerunek Polski w Unii Europejskiej.
- To nie jest oficjalny list, napisała go posłanka znana z ekscentryczności. Stąd nie widzę powodu do międzynarodowych awantur. Gdyby jednak Jean-Claude Juncker zareagował i powstał wokół tego szum, MSZ i PiS powinni odciąć się od pisma i zaznaczyć, że to prywatna inicjatywa posłanki - mówi Jerzy Maria Nowak. - To chamskie zachowanie, skrajny prymitywizm. Ten list szkodzi polskim stosunkom - ocenia dyplomata.
Zobacz także: Lubnauer: Miejsce Szydło w ostatnim rzędzie w Rzymie to nie przypadek, ani wina organizatorów