- Unia Europejska wrzuciła do kosza na śmieci kilka swoich zasad, ustaleń i to źle o niej świadczy. Wyrzucono na śmietnik zasadę, która miała 60 lat, że wybór na szefa struktur europejskich odbywa się przy zgodzie rządu kraju, z którego pochodzi kandydat - mówił Czarnecki o ponownym wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej.
Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego przekonywał, że w Brukseli została złamana niepisana zasada konsensusu. - Polska stawia weto. Nie chcemy podpisać konkluzji szczytu. Zmusi to do refleksji naszych partnerów, a twarde stawianie się przynosi skutki. Teraz nasi partnerzy mają ból głowy jak to legalnie przeprowadzić, żeby wybór był formalny. Polska tego nie podpisze i tyle - zapowiedział. Problem w tym, że szef RE nie musi być wybrany jednogłośnie - wystarczy, że poprze go tzw. większość kwalifikowana.
Czarnecki zapewnił przy tym, że Polska nie będzie bojkotowała posiedzeń Rady Europejskiej. Dlaczego? Bo jesteśmy ważną częścią Wspólnoty.
- Bez nas ta Unia całkiem sczeźnie na marne - stwierdził polityk.
9 marca na szczycie UE Donald Tusk został ponownie wybrany na szefa Rady Europejskiej. W trakcie szczytu w Brukseli odbyło się głosowanie, w którym - jak poinformowały unijne źródła - przeciw wyborowi Tuska była tylko premier Beata Szydło, a wszyscy pozostali unijni przywódcy poparli go. Wcześniej Polska zgłaszała swojego kandydata, byłego członka PO Jacka Saryusza-Wolskiego. Zgodnie z traktatem przewodniczący Rady Europejskiej wybierany jest kwalifikowaną większością głosów. Tusk będzie szefem Rady Europejskiej przez kolejne 2,5 roku, do roku 2019. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
A TERAZ ZOBACZ: Kaczyński w centrum awantury w Sejmie. Posłowie skandują, prezes bije ręką w blat