Przyjęcie przez rząd projektu, na podstawie którego pigułki ellaOne będą sprzedawane tylko na receptę, odbiło się w mediach głośnym echem. To jednak nie wszystkie ograniczenia w sprzedaży środków antykoncepcyjnych, które się w nim znalazły.
Projekt zakłada, że wszystkie "produkty lecznicze dopuszczone do obrotu, wskazane w Charakterystyce Produktu Leczniczego do stosowania w antykoncepcji" będą wydawane tylko z przepisu lekarza. Zdaniem farmaceuty i działacza partii Razem Jerzego Przystajki zmian może być więcej.
Przystajko uważa, że zapis ten może w przyszłości wpłynąć na zmianę dostępności globulek i żeli plemnikobójczych. Choć na polskim rynku nie ma w tej chwili tego typu globulek, to żele można kupić na przykład przez internet. Należy jednak zaznaczyć, że dostępne dzisiaj środki nie są wyrobami leczniczymi, a medycznymi (tak, jak np. prezerwatywy), w związku z czym zmiany ich nie obejmą.
- Mówię o sytuacji, w której jakiś producent mógłby chcieć wprowadzić żel jako produkt leczniczy - sprecyzował Przystajko w rozmowie z portalem Gazeta.pl.
Zdaniem Anny Pławskiej z Okręgowej Izby Aptekarskiej w Warszawie jest mało prawdopodobne, że zmiana dostępności obejmie żele plemnikobójcze. - Środki, które do tej pory były sprzedawane bez recepty - za wyjątkiem ellaOne - pewnie dalej takie będą, bo nie ma co do nich zastrzeżeń - uznała.
- Zgadzam się, że długotrwale przyjmowana antykoncepcja hormonalna powinna być na receptę, ponieważ należy ją przyjmować pod kontrolą lekarza - komentuje projekt dyrektorka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Krystyna Kacpura. - Podstawowe środki antykoncepcyjne, takie jak globulki, żele plemnikobójcze czy miedziana wkładka domaciczna, bezwzględnie powinny być dostępne bez niej - oceniła podkreślając, że taką wkładkę i tak zakłada lekarz.
Naturalnie trudno marzyć o szeroko dostępnej antykoncepcji, kiedy rząd chce ograniczyć dostępność antykoncepcji awaryjnej.
Nie ma logicznego uzasadnienia tej decyzji. Tabletka ellaOne nie jest poronna, nie zgłoszono szczególnych skutków ubocznych po jej stosowaniu i są badania, które dowodzą, że wśród osób, które ją stosują, tylko 2 proc. to kobiety poniżej 18 roku życia. Uważamy, że to kolejny zamach na prawa kobiet i forma kontroli ich płodności - podsumowała Krystyna Kacpura.
A TERAZ ZOBACZ: Pigułka "dzień po". Jak działa, ile mamy czasu na jej połknięcie i jakie są jej skutki uboczne?