10 lutego, w dniu wypadku rządowej kolumny, premier Beata Szydło przyleciała z Warszawy do Krakowa wojskowym samolotem transportowym CASA - informuje "Rzeczpospolita". Jak twierdzi dziennik, takie loty odbywają się co tydzień - z Krakowa premier jedzie do domu w Brzeszczach.
Dziennikarze zauważają, że samoloty CASA wykorzystywane są zazwyczaj do szkoleń, transportu broni i żołnierzy, a członkowie rządu mają już do dyspozycji embraery, śmigłowce i limuzyny. Dodatkowo, każdy przelot wojskową maszyną to czasochłonne organizacyjnie przedsięwzięcie.
- Instrukcja HEAD [opisująca zasady organizacji lotów VIP-ów - red.] pozwala na podróże wojskową CASĄ pod warunkiem spełnienia określonych procedur - mówi portalowi Gazeta.pl ekspert lotniczy Michał Setlak. - Przykładowo, przed każdym takim lotem powinien odbyć się oblot komisyjny, który jest ważny przez kolejne 72 godziny - zaznacza. Do tego konieczne jest m.in. zatwierdzenie listy pasażerów z dobowym wyprzedzeniem i sprawdzenie lotniska pod kątem bezpieczeństwa.
- Podejrzewam, że raczej nie jest to przestrzegane, choć to moja spekulacja. Może paść komunikat: "wyślijcie samolot po panią premier", a w raportach wpisuje się to jako lot treningowy dla załogi - mówi płk Piotr Łukaszewicz, były szef oddziału szkolenia dowództwa sił powietrznych. - Tak czy inaczej jestem przekonany, że bezpieczeństwo pani premier w czasie wykonywania takiego lotu w żaden sposób nie jest zagrożone - zaznacza.
Rzecznik rządu Rafał Bochenek nie chciał potwierdzić nam wprost, czy premier Beata Szydło podróżuje wojskowym samolotem. - Wszystko odbywa się zgodnie z procedurami. Pani premier podróżuje samolotami, którymi może podróżować, podróże CASĄ także są dozwolone - mówi Bochenek. - To wszystko, co mam na ten temat do powiedzenia - dodaje.
Według informacji "Rzeczpospolitej", podróż CASY to 34 tys. zł w obie strony.
- Korzystanie z embraera lub śmigłowca byłoby droższe od lotu CASĄ. Z punktu widzenia ekonomicznego użycie CASY jest więc najrozsądniejszym rozwiązaniem - twierdzi Michał Setlak. - Pytanie, czy użycie takiego samolotu co tydzień nie jest rozrzutnością. Może warto byłoby rozważyć podróże samolotami rejsowymi - dodaje.
Zdaniem rzecznika rządu, "koszty są porównywalne" do podróży limuzyną lub embraerem. - Wszystko zależy od tego, skąd i dokąd się leci, kto leci w tym samolocie. Równie dobrze można powiedzieć, że przejazd kolumny jest arogancją władzy. Nasi poprzednicy wykorzystywali CASĘ do przelotów, taka była praktyka - przekonywał Bochenek w rozmowie z Telewizją WP.
- Transporty CASĄ powinny być traktowane jako sytuacja awaryjna, kiedy nie ma innej możliwości. Chociaż prawnie jest to dozwolone, można to rozpatrywać w kategoriach moralnych - ocenia płk Łukaszewicz.
Jak sześć lat temu informował "Wprost", premier Donald Tusk w ciągu czterech lat podróżował średnio raz w tygodniu embraerem do swojego domu w Gdańsku, co kosztowało podatników ok. 6 mln zł. Później Tusk zaczął podróżować samochodem lub lotami rejsowymi.
Zobacz także: Wypadek limuzyny Beaty Szydło. Premier ma potłuczenia, trafiła do szpitala