Od czasu objęcia kierownictwa nad MON przez Antoniego Macierewicza ze służby odeszło prawie 30 generałów i ponad 250 pułkowników. Wśród nich byli najważniejsi dowódcy, w tym Dowódca Generalny i Szef Sztabu Generalnego. Przynajmniej część z nich nie zgadzała się z decyzjami MON.
Wczoraj, w swoim cotygodniowym felietonie w TV Trwam szef resortu uzasadniał te decyzje personalne. - W ten sposób zakończyliśmy proces kształtowania zespołu najważniejszych dowódców w armii polskiej - powiedział Macierewicz po wymienieniu zmian na najwyższych stanowiskach. Zapewnił, że takie zmiany są "rzeczą naturalną, oczywistą i dokonującą się zawsze w trybie ciągłym".
- Rocznie zazwyczaj przychodzi i odchodzi na stanowiska kilkuset oficerów. Tak było też w roku ubiegłym - powiedział minister obrony.
Macierewicz przyznał, że "zmiany w roku 2016 miały szczególne znaczenie". - Po pierwsze chodziło o to, żeby odmłodzić kadrę oficerską - powiedział. - Ale w kwestii głównych stanowisk chodziło o coś innego - dodał.
- Żeby przyszli oficerowie, którzy nie byli zaangażowani w kształtowanie błędnego systemu dowodzenia armią, zrealizowanego pod kierunkiem prezydenta Komorowskiego. Architektem i wykonawcą tej złej zmiany był gen. Koziej, a wszystko podpisywał pan minister Siemoniak - stwierdził Macierewicz.
- To była zła zmiana. Z jednolitego systemu dowodzenia stworzyła system, w którym było trzech głównych decydentów w armii. Ich kompetencje zachodził na siebie. Żołnierz nie wiedział do końca, komu podlega - ocenił szef MON. Jak wspomniał, ich zwolennikami byli też niektórzy generałowie. - Dlatego konieczne były te zmiany personalne - powiedział.
- Nowi oficerowie są nie tylko doświadczonymi żołnierzami, ale też takimi, którzy nie byli uwikłani w zależności sprawiające, że mogliby mieć jakiś konflikt w związku z koniecznością nowej, prawidłowej struktury dowodzenia armią - powiedział szef resortu obrony.
Macierewicz krytykował też Białą Księgę Bezpieczeństwa Narodowego, przygotowaną za poprzednich rządów.