"Apeluję do Pana Prezydenta i do Pani Premier, aby w trybie pilnym mianowali Dowódcę Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych oraz wskazali osobę przewidzianą do mianowania na stanowisko Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w czasie wojny" - pisze w liście otwartym generał Stanisław Koziej, były wiceszef MON i były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Po odejściu gen. Mirosława Różańskiego, w zastępstwie obowiązki Dowódcy Generalnego pełni gen. Jan Śliwka. Do objęcia funkcji Naczelnego Dowódcy niemal 2 lata temu nominowany został gen. Marek Tomaszycki, który jednak obecnie znajduje się w rezerwie kadrowej.
Według Stanisława Kozieja Dowódca Generalny powinien był zostać mianowany już kilka tygodni temu.
- Dowódca Generalny odpowiada za przygotowanie wojska, szkolenie, codzienne funkcjonowanie. Obecny zastępca nie ma odpowiednich uprawnień, nie może podejmować decyzji leżących w kompetencjach dowódcy. Nie ma takiej instytucji, jak "pełniący obowiązki dowódcy" - tłumaczy gen. Stanisław Koziej w rozmowie z Gazeta.pl
- To ryzyko dla ciągłości systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi w sytuacji, kiedy Polska znajduje się na styku konfrontacji między Rosją a Zachodem, jesteśmy na wschodniej flance, w stanie ryzyka i zagrożenia - dodaje generał.
Wątpliwości byłego wiceszefa MON wzbudza też osoba gen. Marka Tomaszyckiego, który w przypadku wojny byłby mianowany na Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych.
- Generał Tomaszycki jest w rezerwie kadrowej. To kuriozum na skalę światową. Powinien intensywnie przygotować się do tej funkcji, brać udział w ćwiczeniach, szkoleniach - mówi Stanisław Koziej.
Jak zauważa generał, "jeśli Polska prezentuje się jako państwo, które nie potrafi utrzymać systemu dowodzenia, wytrąca argumenty tym krajom z Zachodu, które chciałyby nam pomagać". - Sami sobie strzelamy w stopę, komplikując dowodzenie siłami zbrojnymi - dodaje.
Po południu PAP podała informację, że nowym Dowódcą Generalnym będzie gen. Jarosław Mika. Szef BBN Paweł Soloch nie chciał potwierdzić tej informacji. Powiedział jedynie, że prezydent już wybrał następcę gen. Różańskiego.
Zobacz także: Mateusz Morawiecki: "Nie jestem czarodziejem Gandalfem"