Maciej Kluczka, dziennikarz Radia Merkury, rozmawiał w poniedziałek z europosłem PiS Ryszardem Czarneckim. Rozmowy nie ma na stronie radia Merkury, ale jej zapis publikuje branżowy portal Press.pl. W czasie wywiadu miało paść pytanie o to, jak często polityk pojawia się w biurze poselskim w Poznaniu na dyżurach. Kiedy europoseł przyznał, że ostatni raz był tam jesienią, Kluczka zdziwił się, że tak rzadko. Dziennikarz miał drążyć też wątek syna posła, Przemysława, również należącego do PiS, który według ojca skończył studia prawnicze, choć niektóre źródła podają, że ukończył tylko liceum.
Jak informuje Press, chwilę po wywiadzie Czarnecki miał zadzwonić do Kluczki z pretensjami, że padły pytania o jego rodzinę, a godzinę później dziennikarz został wezwany przez zastępcę redaktora naczelnego, który zawiesił go w przygotowywaniu materiałów na tematy polityczne.
W obronie Kluczki stanęli inni dziennikarze, zauważając, że zadawanie trudnych pytań to część ich pracy. Przeciwko takim praktykom opowiedziała się też partia Razem i KOD. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" zapytał o to na Twitterze samego Czarneckiego. Odpowiedź była krótka: "Jestem politykiem i nie ingeruję w pracę mediów. I to też radzę wszystkim kolegom - politykom".
Zastępcę redaktora naczelnego Radia Merkury, Arkadiusz Kozłowski, który miał wezwać dziennikarza, ani prezes Filip Rdesiński nie chcieli w rozmowie z Pressem komentować tej sprawy.
SPRAWDŹ TEŻ KSIĄŻKĘ: "Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt" >>
A TERAZ ZOBACZ: Mateusz Morawiecki o wizjonerstwie, roli Gandalfa i walce z postkomunizmem na gali "Gazety Polskiej"