W środę ok. godz. 17.40 osiem samochodów zderzyło się na drodze krajowej nr 10. Wśród nich znalazły się dwa bmw Żandarmerii Wojskowej, w jednym z nich był szef MON Antoni Macierewicz. Jechał z Torunia do stolicy na galę tygodnika "wSieci". Zaraz po karambolu minister przesiadł się do innego pojazdu i pojechał na imprezę. Od wczoraj przebieg zdarzenia bada Żandarmeria Wojskowa pod nadzorem prokuratury.
Z relacji świadków wynika, że limuzyna Macierewicza znacznie przekroczyła prędkość. - Ci panowie z górki lecieli ponad 130 km/h, na nic nie zważali. Nawet straż i pogotowie zwalnia na czerwonym, a ci nie zwalniali - jeszcze w środę opowiadał TVN24 jeden ze świadków zdarzenia. Zdaniem opozycji nieprawidłowości w czasie powrotu ministra z Torunia do Warszawy było znacznie więcej. Wg posłów PO limuzynę mogła prowadzić nieuprawniona osoba.
- Limuzyna nie była kierowana przez funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej, tylko przez "pana Kazimierza" - mówił dzisiaj dziennikarzom poseł PO Krzysztof Brejza - Czy pan Kazimierz dysponował stosownymi przeszkoleniami, orzeczeniami lekarskimi i zezwoleniami? Kim jest pan Kazimierz? - pytał.
Wiceszef MON Bartosz Kownacki uważa jednak, że wszystkie zarzuty są nieuprawnione. - Wiem, że wszyscy kierowcy ministra Macierewicza mają pełne uprawnienia, żeby prowadzić pojazdami rządowymi. Proszę nie szukać sensacji tam, gdzie jej nie ma - odpowiedział poseł PiS. Zaznaczył też, że Macierewicz jechał z odpowiednią prędkością. - [Prędkość była] taka jaka była dopuszczalna w danych warunkach, taka jaka była potrzebna - podkreślił Kownacki.
Posłowie PO zapowiedzieli, że złożą w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
Nie ma zgody PO na państwo równych i równiejszych. Równi pozostali na światłach, dostosowali się do prawa ruchu drogowego, równiejsi w sposób skandaliczny próbowali przeskoczyć prawo, narażając zdrowie i życie Polaków - mówił Krzysztof Brejza.
Polityk Platformy wyliczył szereg nieprawidłowości, które - jego zdaniem - wystąpiły w dniu kolizji. Brejza zauważył, że kolumna ministra nie spełniła formalnych wymogów. - Kolumna powinna być zaopatrzona w sygnały dźwiękowe i przemienno-świetlne. Na nagraniach widzimy, że to nie była kolumna - twierdzi poseł.
Brejza uważa też, że Macierewicz złamał prawo opuszczając miejsce zdarzenia na długo przed przybyciem śledczych. - Dlaczego pan Macierewicz czmychnął z miejsca wypadku, a świadkowie musieli przez kilka godzin czekać na prokuratora? - pyta poseł. - Immunitet nie zwalnia go z obowiązku pozostania na miejscu zdarzenia - dodał.
Również fakt, że sprawę bada Żandarmeria Wojskowa wydaje się opozycji podejrzana. - Poszkodowani zostali cywile, zwykli śmiertelnicy. Tę sprawę powinna prowadzić policja. Czy tam jest coś ukryte? Domagamy się publikacji czarnych skrzynek z tego pojazdu - mówił dziennikarzom Krzysztof Brejza.
Platforma Obywatelska chce, żeby te kwestie zbadała prokuratura. Zaapelowała też do premier Beaty Szydło, żeby "nie pozwoliła Macierewiczowi zamieść sprawę pod dywan". Szczególnie, że sama Szydło mówiła w czwartek, że "jeżeli chodzi o poruszanie się w kolumnie, wszystkich obowiązują te same zasady i przepisy, które są do takich pojazdów dostosowane i obowiązują nas wszystkich".
A TERAZ ZOBACZ: Polska jest jednym wielkim "czarnym punktem" Europy. Na naszych drogach ginie najwięcej pieszych