"Fakt" opisuje ze szczegółami imprezę Misiewicza w Białymstoku. I zarzuca: Do klubu przyjechał służbową limuzyną

Bartłomiej Misiewicz w ub. tygodniu miał wykorzystać służbowe auto, żeby pojechać na imprezę w jednym z białostockich klubów - podaje dziennik "Fakt". - Do klubu przyszedłem pieszo - odpowiada rzecznik MON.

W piątek szef MON Antoni Macierewicz otworzył punkt informacyjny Wojsk Obrony Terytorialnej w Białymstoku. Ministrowi towarzyszył rzecznik resortu Bartłomiej Misiewicz.

Jak podaje "Fakt", Misiewicz był w Białymstoku już poprzedniego dnia. W czwartek wieczorem miał udać się na studencką imprezę w klubie WOW, oddalonym od hotelu o kilkaset metrów. Mimo niewielkiej odległości, wg dziennikarzy gazety, rzecznik resortu miał skorzystać ze służbowej limuzyny. "Misiewicz kategorycznie zaprzecza" - pisze "Fakt". "Do klubu z kolegami przyszedłem pieszo, pamiętam, bo było wtedy bardzo ślisko" - mówi Misiewicz w rozmowie z dziennikiem.

Tabloid szczegółowo opisuje przebieg imprezy i zachowanie współpracownika Macierewicza, publikuje też zdjęcia.

Czy Misiewicz wykorzystał samochód służbowy do celów prywatnych? Próbowaliśmy skontaktować się przez cały dzień z rzecznikiem MON i uzyskać komentarz w tej sprawie. Telefon Bartłomieja Misiewicza nie odpowiadał, rzecznik nie odpowiedział też na SMS-a i wiadomość na Twitterze.

Zobacz także: Dorn: Misiewicz stał się ''ośmiorniczką'' PiS, choć do ośmiorniczek nic nie mam