"Kuchciński bez kartki nie istnieje". "Ktoś dobrze poradził prezesowi". Eksperci o wystąpieniu kierownictwa PiS

Do kogo mówił Jarosław Kaczyński i czy marszałek Sejmu powinien zdenerwowany czytać z kartki? Dlaczego Beata Szydło nie siedziała pośrodku? O ocenę środowego wystąpienia najważniejszych polityków PiS zapytaliśmy ekspertów.

Wszystko podczas wczorajszego wystąpienia najważniejszych polityków PiS było wyreżyserowane. Zaczynając od usadzenia ich za stołem. To Jarosław Kaczyński siedział w środku, nie premier Beata Szydło. - Leonard Cohen śpiewał "Everybody knows". I wszyscy wiedzą, jaka jest hierarchia w PiS. Stół miał to pokazać. Tylko dla tych, co PiS nie znają, mógł to być przekaz w stylu "jesteśmy tutaj jedną drużyną", ale pozostałych nic nie zmyli - uważa dr Łukasz Przybysz z katedry Komunikacji Społecznej i Public Relations UW. - Jeszcze niedawno PiS może udawał, ale wczoraj wszystko było tak zorganizowane, żeby pokazać, kto w państwie rządzi - tłumaczy politolog dr Olgierd Annusewicz.   

"Ktoś podpowiedział Kaczyńskiemu"

Uwagę zwrócił spokojny ton Jarosława Kaczyńskiego: - Bardzo dobrze ktoś mu doradził, żeby zaczął spokojnie, nawet ciepło. Oczywiście chodziło o uspokojenie emocji, Jarosław Kaczyński jest dobrym mówcą, ale ten pomysł raczej mu ktoś podsunął. Skutecznie, bo prezes dał się przekonać - ocenia dr Jagoda Bloch, specjalistka od komunikacji interpersonalnej. 

- Nie był napastliwy. Chciał pokazać, że będzie koncyliatorem -  dodaje Przybysz

 - Kaczyński mówił w sposób mniej skomplikowany. Ale mówił do tych samych ludzi. On nigdy nie mówi do przeciwników. Ci, którzy go nie lubią i tak go lubić nie zaczną. Jeżeli już do kogoś adresował swoje słowa, to raczej do "swingującego" elektoratu - uważa Annusewicz.

"Nie buduje wrażenia wysokich kompetencji"

Uwadze ekspertów nie umknął fakt, że marszałek Sejmu Marek Kuchciński swoje wystąpienie przeczytał z kartki. - Zachowanie Kuchcińskiego mnie nie dziwi, on bez kartki nie istnieje. Jest słabym mówcą i inaczej by sobie nie poradził - stwierdza Jagoda Bloch. 

- Staram się jakoś to wytłumaczyć i jedyne co mi przychodzi d głowy to fakt, że może chodziło o precyzję wypowiedzi, bo to w końcu druga osoba w państwie - twierdzi Przybysz, ale po chwili dodaje: - Ale polityk, który musi zająć się rozwiązaniem ważnego problemu, a czyta z kartki, nie istnieje. Annusewicz mówi krótko: Nie buduje wrażenia wysokich kompetencji. 

"Dziennikarzy mieli w nosie"

Sam przebieg konferencji, na której pięciu najważniejszych polityków w państwie wychodzi do dziennikarzy, wygłasza oświadczenie i nie pozwala na zadanie pytań eksperci oceniają jako błąd. - Była już kiedyś taka konferencja bez konferencji. Zrobił ją Piotr Duda. Taka forma daje oczywiście ogromny komfort, działa odprężająco, ale jeżeli się wychodzi pod hasłem "jesteśmy otwarci na dialog", a nie pozwala się na zadanie pytania, to wrażenie jest złe - mówi Przybysz

Jeszcze ostrzej widzi to Jagoda Bloch: - To było widoczne potwierdzenie, że mają w nosie dziennikarzy. I pokazanie, że politycy żadnej służebnej roli wobec obywateli nie pełnią. Byłoby o wiele lepiej, gdyby tego dnia Jarosław Kaczyński odpowiedział na kilka pytań, wziął to na siebie. Jest dobrym mówcą i by sobie poradził - ocenia.

Chociaż w tym wypadku strategiczny cel, jaki chcieli osiągnąć politycy PiS, zdaniem Olgierda Annusewicza został osiągnięty: - Stacje informacyjne pokazujące wystąpienia na żywo ogląda kilka procent Polaków. Większość o tym, co się dzieje, dowiaduje się wieczorem z głównych wydań wiadomości. A te będą puszczały i tak najważniejsze wypowiedzi, które kilka godzin wcześniej padły - tłumaczy Annusewicz. 

A TERAZ ZOBACZ: Chwilę po głosowaniu poseł Kaczyński robi ten gest

Więcej o: