Prawicowy publicysta ostro do polityków PiS: "Posłowie nikomu łaski nie robią"

Posłowie są wynajęci przez obywateli, przez nich opłacani i nie robią nikomu łaski, dopuszczając do obserwowania swojej pracy - pisze publicysta "Do rzeczy" Łukasz Warzecha.
Nie przestaje mnie zadziwiać, z jaką ochotą partia rządząca rozpoczyna kolejne wojny z kolejnymi środowiskami, jak szybko wzrasta poziom jej arogancji, z jaką lekkomyślnością oddaje umiarkowane pola gry, skupiając się na dopieszczaniu twardego elektoratu.

- pisze prawicowy publicysta tygodnika "Do Rzeczy". Swój tekst poświęcił sprawie ograniczenia dostępu dziennikarzy do posłów. Felieton, jak przyznał, zaczął pisać, zanim posłowie opozycji zablokowali sejmową mównicę, a pod Sejm przyszli demonstranci. "Nie zamierzam zmieniać zdania o bardzo złych zmianach, planowanych przez Marka Kuchcińskiego, tylko dlatego, że w pikiecie przeciwko nim wziął udział Tomasz Lis oraz dlatego, że pod obłudnymi hasłami wolności mediów sejmową burdę zaczęła Platforma. Jeśli w tej sprawie jestem czyimś sojusznikiem, to wyłącznie swoim własnym i swoich poglądów - stwierdził Warzecha.

Zero zrozumienia, korzyści niewielkie

Według niego "zwolennicy restrykcji nie rozumieją sposobu pracy mediów", a trzymanie się z uporem myśli, żeby zamknąć Sejm przed dziennikarzami niczego dobrego PiS-owi nie przyniesie. "Na pytanie, czy PiS wyciągnie ze swojej kolejnej wojenki jakąś korzyść, odpowiedź także jest jasna: poza wzbudzeniem entuzjazmu w twardym elektoracie i poprawie własnego samopoczucia w Sejmie – nie, takich korzyści nie będzie" - uważa Warzecha.

"Ogromną wadą władzy – każdej władzy – jest lekceważenie mądrego przysłowia: "dłużej klasztora niż przeora". Państwo i jego instytucje należy urządzać w taki sposób, jak chciałoby się, aby były urządzone, gdyby było się nie u steru władzy, lecz w opozycji. Sposób, w jaki PiS chce potraktować dziennikarzy, tego kryterium oczywiście nie spełnia" - twierdzi Warzecha. I podsumowuje: "posłowie są wynajęci przez obywateli, przez nich opłacani i nie robią nikomu łaski, dopuszczając do obserwowania swojej pracy. O tym przede wszystkim, jak się zdaje, zapomniał marszałek Kuchciński i jego partyjni koledzy".