6 grudnia na konta bankowe wicemarszałków Sejmu wpłynęła nie lada premia - każdy z nich otrzymał dokładnie 13 196 złotych, czytamy w dzisiejszym "Fakcie". W tytule przelewu znalazło się tylko słowo "Premia". Poprosiliśmy rzeczniczkę prasową Kancelarii Sejmu o wyjaśnienie za co zostały przyznane te premie. Usłyszeliśmy, że obecnie są bardzo zajęci, czekamy więc na odpowiedź.
Stanisław Tyszka, wicemarszałek Sejmu z Kukiz '15 postanowił odesłać premię. Jak argumentował, został politykiem, żeby zapobiec ciągłemu marnowaniu pieniędzy polskich podatników.
W sytuacji, gdy większość Polaków zarabia na rękę około 2 tys. zł miesięcznie, przyjęcie takiej "nagrody" byłoby niestosowne. Dlatego zwróciłem te pieniądze.
- wyjaśnił w dzienniku.
Polityk opublikował na swoim profilu na Twitterze dowód ich zwrotu. Opisał to słowami: "Marszałek Sejmu przyznał wicemarszałkom nagrody po 13 tys. zł. Ja swoją zwróciłem polskim podatnikom."
Poprosiliśmy o komentarz wicemarszałek Sejmu Małgorzatę Kidawę-Błońską. Okazało się, że ona również dowiedziała się o premii z prasy. - Jestem równie zaskoczona, co pani, że pan marszałek pozytywnie ocenił moją pracę! - powiedziała nam. Na pytanie, czy nie zauważyłaby przelewu tej wysokości przyznała, że nie sprawdza konta codziennie.
Zapytaliśmy panią wicemarszałek, co sądzi o decyzji Stanisława Tyszki.
Marszałek pozytywnie ocenił naszą pracę. Nie mogę mu powiedzieć, że nie chcę tej nagrody. Ale na pewno można ją mądrze spożytkować.
- odparła.