- Chcielibyśmy naszym bliskim zapewnić spokój, a nie dramat i barbarzyńskie bezczeszczenie zwłok - mówił w programie Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła pod Smoleńskiem. W programie "Tak czy nie" zapowiedział, że zaskarży do sądu decyzję o ekshumacji, a jeśli to nie pomoże - zwróci się do Trybunału Konstytucyjnego, a nawet Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
- Na szczęście, jeśli w ogóle mogę mówić tu o szczęściu, moja żona będzie ekshumowana jako jedna z ostatnich - powiedział Deresz. - Dowiedziałem się, że prokuratura ustaliła już kolejność tych ekshumacji i że będzie to kolejność alfabetyczna - wyjaśnił.
Decyzji o ekshumacjach bronił Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz, także ofiary katastrofy. - Nie jest żadną tajemnicą, że polska strona nie uczestniczyła w ekshumacjach w Moskwie - mówił.- Ekshumacja naszej babci miała tylko charakter stwierdzający tożsamość, a nie badający przyczyny śmierci - dodał. Podkreślał też, że nie ma z prokuratury informacji o kolejności ekshumacji.
- Zgoda, że dokonano wielu nieprawidłowości. Natomiast to nie jest powód, by ekshumować wszystkie zwłoki - odpowiadał mu Deresz. - Dziwię się panu, że pan żeruje na ekshumacjach - powiedział i dodał, że Walentynowicz ma "domagać się wielkich pieniędzy". Walentynowicz zapewnił, że "nie złożył do sądu żadnego wniosku", ale "nie twierdzi, że nie podejmie czynności" w sprawie ew. zadośćuczynienia.
- Ja nie będę żądał żadnych odszkodowań. Uważam, że to jest pazerność, bezczelność i że tak uczciwy człowiek nie powinien postępować - oznajmił Deresz.