Bartłomiej Misiewicz w Gabinecie Politycznym MON zajmuje się analizą dezinformacji medialnych wymierzonych w bezpieczeństwo państwa - potwierdza resort. Ministerstwo zaprzeczyło jednak doniesieniom Radia ZET - stacja podała, że zawieszony rzecznik MON prowadził ostatnio odprawy służbowe dla oficerów na temat szkolenia Obrony Terytorialnej.
Dowiedz się więcej:
- Oczekujemy wyjaśnień ze strony MON - powiedział na konferencji poseł PO Cezary Tomczyk. - Jeśli to nieprawda, jeśli Misiewicz nie wykonuje żadnych obowiązków, nie pojawia się w MON, to natychmiast ta informacja powinna być sprostowana. A jeśli jest to prawdą, to mamy do czynienia z niebywałym skandalem pokazującym, że cała akcja odsunięcia Misiewicza od obowiązków była jedynie pozorna, chodziło tylko o stworzenie wrażenia medialnego - dodał polityk.
Bartłomiej Misiewicz jako 20-latek, tuż po katastrofie smoleńskiej, wstąpił do PiS. Od początku współpracował z Antonim Macierewiczem. Już dwa lata później był członkiem Rady Politycznej tej partii. Kiedy PiS objął rządy w 2015 r., został rzecznikiem MON, szefem gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza oraz pełnomocnikiem ds. Centrum Eksperckiego kontrwywiadu NATO. Dziennikarze wytykali mu wówczas, że pracował jedynie w aptece, a także podnosili kwestię jego wykształcenia, na co odpowiadał, że jego awans był „oparty na dziewięcioletniej pracy, a tym samym zdobytej wiedzy i nabraniu kompetencji”.
We wrześniu 26-latek - bez wymaganego na takim stanowisku wyższego wykształcenia - został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. W statucie PGZ dokonano zmian. Był też w radzie nadzorczej ENERGI Ciepło Ostrołęka (zrezygnował po medialnej krytyce). Po publikacji "Newsweeka" wystąpił o zawieszenie funkcji w MON. Jego prośba została spełniona. Zrezygnował też z rady nadzorczej PGZ.