"Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, ile złej woli jest w tych ludziach. Odebrano ochronę BOR-u mojemu ojcu podczas podróży zagranicznych" - napisał na Twitterze eurodeputowany PO Jarosław Wałęsa, prywatnie syn byłego prezydenta RP Lecha Wałęsy.
- To zadziwiająca decyzja, bo nie przynosząca Skarbowi Państwa żadnych oszczędności. Od 1995 roku obowiązywała niepisana zasada, że funkcjonariusze BOR mogą towarzyszyć ojcu także w podróżach zagranicznych, pod warunkiem, że będzie za te ochronę płacił z własnej kieszeni - tłumaczy Jarosław Wałęsa w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Jak przypomina europoseł, umowę respektowano i za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego oraz Bronisława Komorowskiego.
Rzeczniczka Biura Ochrony Rządu Natalia Markiewicz twierdzi, że Jarosław Wałęsa wprowadza opinię publiczną w błąd. Jak napisała na Twitterze, większość kosztów ochrony podczas podróży Lecha Wałęsy ponosi budżet państwa.
"Ustawa o BOR oraz ustawa o uposażeniu byłych prezydentów gwarantuje byłym głowom państwa ochronę na terenie RP. Poprzednie kierownictwo BOR rozszerzyło tenże zakres, co generowało ogromne koszty - niewspółmierne do zagrożeń" - skomentowała Natalia Markiewicz.
"Przywracamy stan zgodny z prawem, a działania podejmowane na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa byłym prezydentom pozostaną na najwyższym poziomie. Rezygnujemy z ochrony obligatoryjnej. Jednak jeżeli analiza zagrożeń wykaże, iż takie zagrożenie istnieje - co stanowi uzasadnioną przyczynę - ochrona będzie poszerzona poza granice RP" - dodała.
Zobacz także: Lech Wałęsa: PiS to jest małpa z brzytwą