Arcybiskup Hoser próbował dowodzić, że w sytuacji gwałtu "stres jest tak silny, że do zapłodnienia rzadziej dochodzi niż w innych warunkach" (pełna wypowiedź tutaj). I chociaż od początku można było mieć pewność, że kontrowersyjne słowa nie mają potwierdzenia w nauce, to teraz okazuje się, że duchowny minął się z prawdą całkowicie.
"Badania naukowe wskazują, że prawdopodobieństwo zajścia w ciążę po gwałcie może być większe niż w przypadkach partnerskiego pożycia seksualnego, oczywiście tego za obopólną zgodą" - pisze na łamach Magazynu TVN 24 prof. Bogusław Pawłowski.
Dlaczego tak jest? Ponieważ - wyjaśnia profesor - stres jest jednym z czynników, który "może powodować owulację". "Jeśli zatem dochodzi do gwałtu, gdy kobieta jest jeszcze kilka dni przed owulacją, to stres z nim związany może tę owulację przyspieszyć" - czytamy.
Prof. Pawłowski wyjaśnia, że pomyłka duchownego mogła wynikać z pomylenia prostych faktów. Chodzi o "efekty działania długotrwałego, chronicznego stresu z silnym jednorazowym epizodem". I faktycznie, o ile chroniczny stres może doprowadzić do zatrzymania "funkcji reprodukcyjnych kobiety", to nie dotyczy to jednorazowych, bardzo stresujących sytuacji.
"Jak widać, tezy arcybiskupa są nieprawdziwe" - podsumowuje prof. Pawłowski. Ale to nie powinno mieć żadnego znaczenia dla ogólnokrajowej dyskusji o aborcji. "Nie jest bowiem istotne, jak często dochodzi do zapłodnienia po tym jakże silnie traumatycznym dla kobiety przeżyciu. Nawet jeśli zdarzałoby się ono tak bardzo rzadko jak uważa arcybiskup, to i tak powinno się te przypadki regulować w prawie aborcyjnym" - kończy profesor.
WIDEO: Abp Hoser o problemie pedofilii w kościele. "Jesteśmy w takiej fazie rozerotyzowania społeczeństwa..."