Jest zawiadomienie do prokuratury ws. znikających sekund z rejestratora tupolewa

• Prokuratura otrzymała zawiadomienie ws. zniknięcia 3 sek. z rejestratora• Chodzi o nieprawidłowości w odczytaniu czarnych skrzynek tupolewa• Podkomisja smoleńska mówi też o usunięciu fragmentu z rosyjskiej skrzynki

Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące zniknięcia - jak twierdzi podkomisja smoleńska - 3 sekund z zapisów czarnej skrzynki prezydenckiego tupolewa. O złożeniu zawiadomienia informował Antoni Macierewicz. Według RMF FM chodzi o zapis polskiego rejestratora eksploatacyjnego ATM. Członkowie komisji podejrzewają, że także w odczytach zapisów rosyjskiej czarnej skrzynki mogło dojść do nieprawidłowości. Ich zdaniem chodzi o usunięcie 5-sekundowego fragmentu nagrania.

Dowiedz się więcej:

Co powiedział wiceprzewodniczący podkomisji?

Prof. Kazimierz Nowaczyk, zastępca przewodniczącego podkomisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, powiedział w ubiegłym tygodniu, że podkomisja odnalazła w materiałach źródłowych Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (komisja Millera) pełne zapisy polskiej czarnej skrzynki i rosyjskiej. - Z polskiej skrzynki wycięte zostały ok. 3 sekundy, z rosyjskiej ok. 5 sekund - ogłosił.

Co na to członek komisji Millera?

- Pan Nowaczyk albo nie zna się na rzeczy, albo nie miał czasu żeby zapoznać się z raportem firmy ATM [polski producent rejestratora parametrów lotu ATM QAR - red.]  przygotowanym dla prokuratury - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl inż. Edward Łojek, członek komisji Millera. W jego opinii to nieudolna próba uchwycenia się czegokolwiek przez członków podkomisji MON. - Mówimy o sekundach przed uderzeniem w ziemię, tuż po utracie skrzydła. To, co tam się działo, trudno uznać za jakikolwiek materiał, który może być użyty do określenia przyczyn katastrofy, a nie sposobu w jaki samolot się rozbija po utracie końcówki skrzydła. Ten samolot był już dawno stracony - podsumował Łojek.

Dlaczego sekundy zniknęły?

- Polski rejestrator jest urządzeniem cyfrowym, a działa w ten sposób, że tzw. ramki danych zbierane są w buforze, w takiej podręcznej pamięci, i co 1,5 sekundy są przekazywane do pamięci stałej rejestratora - mówił nam Łojek. - Jasne jest, że w momencie kiedy doszło do katastrofy samolotu, dane z bufora nie zostały przepisane do pamięci urządzenia. W związku z tym, tych danych tam nie było - wyjaśniał ekspert. - Dlatego postanowiono żeby brakujące dane (sekundy - red.) zastąpić zapisem z rosyjskiego rejestratora, który też był na pokładzie tupolewa, i generalnie zapisał to samo, ale z większymi zakłóceniami - oceniał Łojek.