- Kiedyś powiedział pan, że sądy oczyszczą się same - od tych słów przepytywanie profesora Adama Strzembosza rozpoczęła dziennikarka TV Republika Ewa Stankiewicz. Ale nie odpowiedzi rozmówcy odgrywały tu kluczową rolę, a ciągłe próby przeforsowania tezy przez reporterkę.
Stankiewicz postanowiła w bardzo ostrym stylu - najdelikatniej mówiąc - pokazać, że środowisko sędziów w Polsce w dalszym ciągu przesiąknięte jest wydarzeniami, które miały miejsce przed rokiem 1989, i obarczyć za to winą właśnie byłego pierwszego sędziego Sądu Najwyższego.
- Kto poszedł do więzienia? Kto? Kto ze zbrodniarzy komunistycznych w Polsce poszedł do więzienia? - pytała dziennikarka. A kiedy jej rozmówca udzielił odpowiedzi, nie ustępowała:
- Czyli potrafi pan podać jeden przykład? - dopytywała. - Przykładów było więcej - odpierał atak sędzia Strzembosza . A ile? - nie dawała za wygraną Stankiewicz. - Nie wiem, ja ich nie liczyłem - ripostował profesor. I dalej słyszał:
Dlaczego pan twierdził, niezgodnie z prawdą, że sądownictwo oczyści się samo? Dlaczego tak bardzo walczył pan o to, żeby nie zlustrować sędziów?
Dlaczego bardzo wielu sędziów, morderców sądowych, do końca w latach 90. orzekało, a część z nich do dzisiaj jest czynna w sądownictwie? Czyli oczyścili się sami czy nie oczyścili?
Strzembosz próbował bronić się, stwierdzając, że "zbrodniarze w dalszym ciągu zajmują wysokie stanowiska w administracji państwowej". W tym momencie Stankiewicz odsunęła jednak mikrofon i odparła, że "pan nie jest w administracji państwowej, pan jest sędzią. I ja pytam pana o sędziów".
I tak przez niemal siedem minut. Prof. Strzembosz odpowiadał, Stankiewicz przerywała, podniesionym głosem zmieniała pytania, odsuwała mikrofon w trakcie wypowiedzi rozmówcy.
Na koniec jej koledzy z redakcji strony internetowej TV Republika nazwali styl rozmowy "mistrzostwem". Jednak nie wszyscy widzowie stacji się z tym zgadzają. Część z nich w komentarzach określa go mianem "skandalicznego" i "żenującego" czy "kompromitacją".