Fatalne nagłośnienie, brak konkretów... Miały być nowe fakty ws. katastrofy, było podsumowanie prac komisji

Dwie godziny trwała konferencja podkomisji MON ds. zbadania katastrofy smoleńskiej. Choć jej członkowie zapowiadali, że ujawnią nowe informacje dotyczące katastrofy, nic takiego się nie stało.

Szumnie zapowiadana konferencja prasowa nie przyniosła żadnych nowych czy przełomowych informacji ws. katastrofy. Eksperci przekazali jedynie ustalenia, które były znane do tej pory - głos zabrał m.in. Frank Taylor, brytyjski emerytowany inżynier lotnictwa. Niestety, na początku nie było słychać tłumacza, bo na sali było fatalne nagłośnienie.

Taylor o nieprawidłowościach. A pytania? "Dziękujemy" 

Taylor, który nigdy zawodowo nie zajmował się badaniem katastrof lotniczych, opowiadał o swoim dzieciństwie, sklejaniu modeli, itd. Jako główne powody wznowienia prac podkomisji wskazał "nieprawidłowości przy zabezpieczeniu miejsca katastrofy smoleńskiej i braki w identyfikacji niektórych jej ofiar".

Dodał, że poprzedni raport dot. katastrofy smoleńskiej "był przygotowany niewłaściwie", dlatego - jak zaznaczył - "istnieje konieczność ponownego sprawdzenia sprawy".

Mówiąc o nieprawidłowościach Taylor wskazywał, że z analizy zdjęć satelitarnych wynikało, iż elementy wraku były przesuwane. Dodatkowo - sprecyzował - szczątki wraku odnajdywane były jeszcze sześć miesięcy po katastrofie.

- To było bardzo nieprofesjonalne zachowanie i utrudniało wyjaśnienie przyczyn katastrofy. Cieniem na postępowanie rzucają się też braki w identyfikacji niektórych ofiar katastrofy smoleńskiej - powiedział ekspert.

Nawiązując do działań, które powinny zostać ponownie przeprowadzone, powiedział, że trzeba przefiltrować dźwięki, "które zebrał mikrofon przestrzenny z kabiny pilotów".

Niestety po wygłoszeniu tych uwag dziennikarze nie mieli możliwości zadawania pytań. Taylor zapytał o pytania, ale szef podkomisji szybko uciął: Dziękujmy, ale my nie przewidujemy pytań.    

Wcześniej MON podgrzewało atmosferę, mówiąc, że znaleziono dowody na "manipulowanie niektórymi danym". "Mam nadzieję, że dziennikarze zapytają o to, które dane były zmanipulowane i czy powiadomiono o tym prokuraturę" - zwraca uwagę Maciej Lasek, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Bo do tej pory nie usłyszeliśmy żadnych konkretów.

.

Nowaczyk: Nie zidentyfikowano głosu Błasika

Ekspert odczytał oświadczenie zespołu lotniczego dot. informacji o obecności Błasika w kokpicie. - Jego głos nie został zidentyfikowany po pierwsze przez żadną z trzech osób dobrze go znających, po drugie przez żadną z dotychczasowych specjalistycznych ekspertyz laboratoryjnych dokonującą wskazania mówców - są to Centralne Laboratorium Kryminalistyki KGP, Instytut Zena, prof. Grażynę Demenko - powiedział.

Nowaczyk powołując się na to oświadczenie dodał, że ani "komisja Millera (ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera) ani zespół biegłych prokuratury nie podały żadnych wyników badań mogących być podstawą identyfikacji generała Błasika".

Informacja o tym, że Dowódca Sił Powietrznych przebywał w kokpicie pojawiła się m.in. w opublikowanym w styczniu 2011 roku przez stronę rosyjską raporcie MAK. Także raport polskiej komisji, mówił o obecności generała Błasika w kokpicie samolotu. Napisano w nim m.in., że generał około dwie minuty przed katastrofą podawał w kokpicie wysokość, na jakiej miała znajdować się maszyna.

"Podkomisja nie przedstawi winnych" 

- Proszę nie spodziewać się, że podkomisja smoleńska przedstawi winnych, bo to nie jest jej zadanie - mówił wcześniej Antonii Macierewicz. I przekazał, że MON zdecydowało o odtajnieniu i udostępnieniu opinii publicznej materiałów dotyczących katastrofy smoleńskiej.

Minister tłumaczył, że możliwość zapoznania się z materiałami, które znajdowały się głównie w archiwach Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego sprawiła, że zaistniała konieczność powołania nowej komisji. Komisja "raz jeszcze dokona oceny przebiegu wydarzeń, materiału dowodowego i sformułuje stanowisko tak, aby uniknąć na przeszłość przede wszystkim takich katastrof".

Ustalenia komisji Millera: Żadnego wybuchu  

Komisja Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.

Z kolei ostatni, opublikowany w kwietniu 2015 r. raport kierowanego przez Macierewicza zespołu parlamentarnego, zawierał tezę, że prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce.