Politycznie wtorek zdominowały dwa wydarzenia: wizyta przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska w Polsce oraz debata w PE nad kryzysem konstytucyjnym w naszym kraju. Temu też w części poświęcona była wieczorna "Kropka nad i" w TVN24.
- Czy premier przyjęła radę Donalda Tuska, żeby nie szarżować na Unie Europejską, żeby nie zmieniać traktatów, bo to się nam nie będzie opłacało? - zaczęła Monika Olejnik. Co na to Kempa?
Pani premier przyjęła swoiste sprawozdanie z tego, co do tej pory zrobił, czy bardziej nie zrobił pan przewodniczący Rady Unii Europejskiej. Ale powiedziała też jasno i wyraźnie, czego oczekuje jako szefowa polskiego rządu od przewodniczącego Rady, w sytuacji kiedy jesteśmy po referendum w Wielkiej Brytanii, kiedy przed Europą...
- No właśnie, czego oczekuje... - próbowała dopytać prowadząca.
- Właśnie do tego zmierzam... - wtrąciła nie przerywając swojego wywodu Beata Kempa.
Później było już tylko gorzej. Rola gościa w programie, i to w dodatku nie w Telewizji Polskiej, gdzie prowadzący wywiad nie ośmieliłby się przerywać, wyraźnie nie przypadła do gustu szefowej kancelarii Beaty Szydło.
- No dobrze..., rozumiem, że... przepraszam, jeżeli mogę... - próbowała Olejnik przerwać słowotok gościa.
- Ale pani doskonale wie dlaczego... ale przepraszam... Pani doskonale wie, dlaczego był Brexit... (... Na inną Unię się umawialiśmy - kończyła równolegle niewzruszona Kempa), tak? Brexit był z tego powodu, że za dużo jest imigrantów w Wielkiej Brytanii i to głównie z Polski - udało się dokończyć zdanie Monice Olejnik. Poruszona takim stwierdzeniem Kempa odparła:
Na to zwróciła uwagę pani premier Beata Szydło, żeby nie obarczać winą Polaków, i w ogóle dla nas świętością jest swoboda przepływu. Jeśli pani uważa, że to przez Polaków Wielka Brytania wychodzi z Unii, no to pogratulować... Takiej narracji jeszcze nie słyszałam
Przy wątku dotyczącym oceny praworządności w Polsce przez przedstawicieli Komisji Weneckiej sytuacja się tylko nasiliła.
- Na przykład, przepraszam..., no właśnie, ale jakby pani mi dała coś powiedzieć ... pani minister... - prosiła prowadząca.
Beata Kempa nie pozostawała jej dłużna: -
Jeśli pani pozwoli... Ale czy pani pozwoli... Pani redaktor...
- Pani minister, a mogę teraz ja, pani minister? - próbowała jednak przejąć pałeczkę Olejnik. - Umówmy się, że ja zadaje pytania, a pani wygłasza długie przemówienia - upomniała gościa prowadząca.
- No, z tego jestem znana pani redaktor... - odparła z uśmiechem minister.
Taka wzajemna wymiana uszczypliwości trwała do końca programu.
Olejnik nie doczekała się odpowiedzi m.in. na pytanie, czy film „Smoleńsk” powinny oglądać dzieci, jakby tego chciała minister edukacji.
Szefowa kancelarii rozpoczęła podniośle.
Byłam na filmie „Smoleńsk” i przyjmuje ten film bardzo osobiście. Odżyły we mnie te wszystkie emocje i wspomnienia, które 10 kwietnia przeżyłam tam w Katyniu czekając na pana prezydenta, oczywiście małżonkę pana prezydenta także, na cała delegację
- Pani minister, ponieważ mamy minutę... ja chciałam się dowiedzieć... - próbowała jednak wrócić do pytania dziennikarka.
- ...Tam nie ma nic takiego... tam jest żywa historia - kontynuowała wątek minister Kempa, a zniechęcona rozmową Olejnik podsumowała:
Pani minister, jakby pani mi dała coś powiedzieć. Jak mogę prowadzić wywiad, jeżeli pani nie odpowiada mi na pytania?
Dziennikarka na pewno ma w pamięci także poprzednie wizyty Beaty Kempy w studiu TVN24. Poniżej niewielka próbka możliwości pani minister.