O sprawie pisze warszawska "Gazeta Wyborcza". Ratusz potwierdza, że wniosek o odwołanie prezydent wpłynął. Urzędnicy ocenią, czy jest zgodny z wymogami zapisanymi w przepisach. Jeśli je spełni, inicjatorzy będą musi zebrać 130 tys. podpisów, by referendum zostało ogłoszone. Czemu stowarzyszenie Oburzeni chce odwołać prezydent? Jak mówią, "bezprawia związanego z reprywatyzacją pod rządami Hanny Gronkiewicz-Waltz było tak dużo", że musieli zareagować.
Czytaj więcej na Warszawa.wyborcza.pl >>>
Dowiedz się więcej:
Na swojej stronie przedstawiają się jako ludzie, którzy dążą do "obalenia niedemokratycznego, niesprawiedliwego, nieracjonalnego systemu pookrągłostołowego". Działają z inspiracji m.in. Pawła Kukiza.
Ludzie niezwiązani z dawnymi właścicielami stołecznych gruntów przejmują zabrane po wojnie mienie i zbijają fortuny. Są wyspecjalizowane w tym kancelarie prawne i biznesmeni. Wg danych ratusza, od 2003 r. Warszawa zwróciła 2,5 tys. nieruchomości. Ale zwrotów dokonywano też wcześniej. Władze centralne i samorządowe od 1989 r. nie współpracowały, by zabezpieczyć majątek publiczny i lokatorów zwracanych budynków. Władze stolicy krytykowane są za lekceważenie problemu latami. Komentatorzy spekulują, że afera pogrąży prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz.
Kupcy roszczeń działali głównie na dwa sposoby: 1. skupywali, często za bezcen, roszczenia b. właścicieli czy ich spadkobierców albo 2. ustanawiali siebie albo swoich pełnomocników kuratorami byłych właścicieli lub ich spadkobierców.
Nieuczciwe przejmowanie kamienic to nie tylko problem Warszawy. Podobne mają m.in. Łódź czy Poznań. W stolicy polowania na kamienice przybrały szczególną skalę, bo w 1945 r. na mocy tzw. dekretu Bieruta, władze przejęły wszystkie prywatne grunty. Miało to umożliwić odbudowę miasta. W praktyce władze odbierały też właścicielom budynki. Choć wg historyków odbudowa miasta nie byłaby możliwa bez dekretu, po 1989 r. stał się on źródłem problemów. Warszawa traci nieruchomości użyteczności publicznej, nie potrafi zabezpieczyć praw lokatorów i musiała wypłacić już setki milionów odszkodowań.
Najgłośniejsza sprawa to przejęcie działki na warszawskim pl. Defilad (dawniej: Chmielna 70), którego kulisy opisała "Gazeta Stołeczna". Nieruchomość wartą dziś ok. 160 mln zł odzyskał w 2012 r. adwokat Robert Nowaczyk, powiązany biznesowo z urzędnikiem, który działkę przekazał - Jakubem Rudnickim. Wg "Gazety" Rudnicki nie miał prawa zwracać działki, bo jej przedwojenny właściciel był obywatelem Danii, a ta - po nacjonalizacji - otrzymała odszkodowanie od PRL. CZYTAJ WIĘCEJ >>>