Dzisiaj rano zbiera się zarząd krajowy Platformy Obywatelskiej i będzie rozmawiał o nieprawidłowościach przy reprywatyzacji stołecznych nieruchomości. Czy zażąda od Hanny Gronkiewicz-Waltz dymisji? Nie wiadomo. Prezydent stolicy konsekwentnie powtarza, że nie zrezygnuje z urzędu.
- Dymisja oznaczałaby zarząd komisaryczny oraz wcześniejsze wybory. To niczego dobrego dla Warszawy nie przyniesie - mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz w wywiadzie dla tygodnika "Wprost".
Prezydent Warszawy stoi na stanowisku, że to zwolnieni urzędnicy są winni nieprawidłowościom przy reprywatyzacji. - Teraz wiem, że moi urzędnicy zawinili, nie dopytali w Ministerstwie Finansów, jak wygląda sprawa z nieruchomościami, wobec których są roszczenia (...) Zostawiłam urzędników zatrudnionych za czasów PiS, uważając, że byli sprawdzeni przez Lecha Kaczyńskiego. Okazuje się, że zabrakło mi wyobraźni. Wszystko wskazuje na to, że mogli się zakolegować z niektórymi mecenasami - mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz.
O swoich głównych adwersarzach prezydent Warszawy mówi, że działają w porozumieniu z PiS. - Jan Śpiewak jest podpuszczany, żeby mnie atakować (...) Podobnie radny Piotr Guział jest wypuszczany, żeby atakować córkę Bronisława Komorowskiego z powodu zakupienia przez nią mieszkania w jednej z reprywatyzowanych kamienic. Myślę, że Jan Śpiewak działa na rzecz PiS. Piotr Guział (...) za obecnych rządów dostał pracę w PKP. Jak Śpiewak jest na razie bezpłatnym pomocnikiem, ale zobaczymy, jak długo - stwierdziła wiceprzewodnicząca PO.