"Premier Szydło nie ma odwagi spojrzeć nam w oczy". Górnicy chcą jechać na Warszawę

• Górnicy i związkowcy z Zabrza zorganizowali wiec• Zarzucili Beacie Szydło, że nie spełnia swoich wyborczych obietnic• Grożą, że przyjadą do stolicy lub rodzinnych stron pani premier

Kilkaset osób brało udział we wczorajszym wiecu w obronie zabrzańskiej kopalni Makoszowy. Byli tam górnicy, związkowcy i mieszkańcy Zabrza. Uczestnicy zapowiedzieli, że pojadą do Warszawy, jeśli premier Beata Szydło zignoruje ich wołanie o pomoc - informuje katowicka "Gazeta Wyborcza".

Obietnice bez pokrycia?

Związkowcy przypomnieli obietnice, jakie złożyła rok temu Beata Szydło - wtedy jeszcze kandydatka na premiera - podczas spotkania w Zabrzu. W sierpniu 2015 r. odwiedziła ona kopalnię Makoszowy i zarzuciła rządzącej wówczas Ewie Kopacz, że nie wywiązuje się ona z obietnic danych górnikom: - Dzisiaj górnicy czują się oszukani i mają prawo do takich odczuć. Bo jeżeli przez osiem miesięcy rząd nie wywiązywał się z realizacji porozumienia, które sam podpisał, to znaczy, że nie było intencji jego realizacji - mówiła.

Górnicy na wiecu odtworzyli nagranie ze spotkania z Beatą Szydło: 

Kolejny raz wzywam Ewę Kopacz. Niech pani przyjedzie tutaj na Śląsk. Niech pani ma odwagę stanąć przed górnikami i powiedzieć, jakie są rzeczywiste intencje rządu PO i PSL w stosunku do branży górniczej i do rozwoju energetyki. 

"Gdzie jest pani premier?"

Górnicy zarzucają premier Szydło, że teraz ona uchyla się od odpowiedzialności. - Gdzie teraz jest pani premier? Podczas kampanii wyborczej obiecywała nam tyle rzeczy, teraz nie ma odwagi przyjść i spojrzeć nam w oczy - mówił Artur Banisz, przewodniczący "Solidarności" w kopalni Makoszowy.

Związkowcy grożą, że jeśli ich apele zostaną zignorowane, pojadą do Warszawy, pod Kancelarię Premiera lub biura poselskiego Beaty Szydło w rodzinnych Brzeszczach. 

Kopalnia idzie na sprzedaż

W poniedziałek ma być ogłoszony przetarg na sprzedaż kopalni Makoszowy w Zabrzu. Nie ma ceny wywoławczej. Sprzedaż nie będzie łatwa, bo kopalnia przynosi straty. Nowy właściciel będzie też musiał zwrócić pomoc publiczną, która na koniec lipca wyniosła 206 mln zł.

Jeszcze za czasów rządów koalicji PO i PSL kopalnia została przeniesiona do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, gdzie trafiały zakłady przewidziane do likwidacji. Kopalnia ma problemy ze sprzedażą węgla, który wydobywa. Z 350 tys. ton, które wydobyto tu od początku 2016 r., udało się sprzedać mniej niż połowę. W tej chwili zalega on na hałdach i górnicy liczą, że rząd pomoże go sprzedać. Protestują też przeciwko likwidacji kopalni. 

Więcej czytaj na katowice.wyborcza.pl >>>

 

Więcej o: