O swojej chorobie Tomasz Kalita poinformował w sobotę na Facebooku. Wtedy także zaznaczył, że chciałby korzystać z oleju konopnego, który może pomóc łagodzić ból. Pisaliśmy o tym kilka dni temu na gazeta.pl >>>
- Jestem w trakcie walki, mam nadzieję, że ją wygram. To jest dopiero początek, ale jestem zwarty i gotowy - opowiada Tomasz Kalita w rozmowie z reporterem Polsat News.
Jak opisuje polityk, o swojej chorobie dowiedział się na przełomie maja i czerwca. Wracając z jednego ze spotkań partyjnych na Śląsku doznał ataku padaczkowego. Trafił na oddział ratunkowy. Po kilku dniach lekarze postawili diagnozę: guz mózgu - glejak wielopostaciowy.
- Na szczęście guz był operacyjny. Lekarze zdecydowali się go usunąć kosztem niedowładu lewej nogi i lewej ręki. Jestem w trakcie rehabilitacji, jestem także po radio- i chemioterapii - mówi Kalita w Polsat News.
Polityk zdradził też, że miał problemy z dostaniem się na rehabilitację ze względu na wyczerpane limity. Po raz kolejny wystosował też apel do rządzących, by ułatwili chorym dostęp do niekonwencjonalnych metod leczenia. W jego przypadku dotyczy to oleju konopnego.
- Nie chcę być onkocelebrytą, nie walczę o legalizację marihuany, walczę o prawo wyboru. Jedną z niekonwencjonalnych metod jest leczenie olejem z marihuany - twierdzi Kalita. - Jestem zmuszany do tego, żeby biegać po Warszawie i szukać dealerów tego oleju. W Polsce ta substancja jest zakazana, co jest absurdalne. Nie chcę epatować chorobą, zawsze wierzyłem, że działalność publiczna ma sens, jeśli coś zmienia - zaznacza polityk.
Zobacz także: Co powinieneś wiedzieć o marihuanie stosowanej w medycynie?