Na ostatnim posiedzeniu Sejmu przed parlamentarnymi wakacjami Sejm ma zmienić ustawę o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe - donosi "Rzeczpospolita".
Zgodnie z projektem posłów PiS pensje najwyższych urzędników: prezydenta, ministrów, sekretarzy stanu, wojewodów etc. wzrosną o kilka tysięcy złotych.
Zmieni się jednak nie tylko wysokość zarobków, ale też sposób ich ustalania. Nie będą one wyliczane z kwoty w budżecie, ale uzależnione od wskaźników gospodarczych. Wynagrodzenie podstawowe będzie wyliczane na podstawie minimalnej i średniej pensji, a tzw. dodatek funkcyjny - przy użyciu algorytmu, uwzględniającego m.in. wzrost PKB w ostatnich latach.
To oznacza, że przy obecnych wzrostach pensje urzędników będą o kilka tysięcy złotych wyższe. Jednak jeśli dojdzie do recesji, to spadną także pensje ministrów i prezydenta.
Ustawa zakłada także zwiększenie pensji byłych prezydentów. Obecnie dostają oni ok. 6 tys. zł po tym, jak Bronisław Komorowski podnosił tę kwotę w 2011 roku.
Zupełna nowością będzie jednak pensja dla pierwszych dam - zarówno obecnej, jak i byłych. Kwestia braku zarobków dla małżonek prezydentów od dawna wzbudzała kontrowersje. Choć pierwsze damy poświęcają swój czas na obowiązki reprezentacyjne i działalność charytatywną, nie dostają żadnej pensji. Nie są płacone także ich składki ubezpieczeniowe i emerytalne, przez co w praktyce muszą płacić je prezydenci.
Wysokość wynagrodzenia pierwszej damy będzie wynosić 55 proc. wysokości pensji prezydenta - czyli ok. 12 tys. zł.
Projekt ustawy pojawił się już na stronie Sejmu. Zgodnie z nim ustawa ma wejść w życie pierwszego września tego roku.