1 listopada podczas poszukiwań Grzegorza Borysa w zbiorniku wodnym przy ul. Lipowej w Gdyni doszło do wypadku. Ucierpiał w nim nurek ze specjalistycznej grupy PSP Bartosz Błyskal. 27-latek został przetransportowany do szpitala, jednak jego życia nie udało się uratować. Mężczyzna zmarł wskutek niewydolności oddechowo-krążeniowej.
Śledztwo ws. śmierci Bartosza Błyskala prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Pod koniec zeszłego tygodnia podjęto decyzję o powołaniu biegłych z zakresu bezpieczeństwa nurkowania oraz medycyny hiperbarycznej. - Powołano ich dla oceny prawidłowości decyzji podejmowanych w miejscu prowadzonych czynności - przekazała w rozmowie z Radiem ZET prok. Grażyna Wawryniuk. Biegli ci brali udział w przeprowadzonym na miejscu tragedii eksperymencie procesowym.
Wcześniej rozgłośnia donosiła, że nurek nie miał do dyspozycji centrali do łączności podwodnej, a jedynie tzw. kablolinę. Błyskal miał mieć ze sobą tylko jedno źródło mieszaniny oddechowej. "Oznacza to, że płetwonurek zszedł pod wodę z jedną butlą, a w razie niebezpieczeństwa mógł wzywać pomoc jedynie szarpnięciami za przewód asekuracyjny" - podkreślało Radio ZET.
Przypomnijmy, poszukiwania Grzegorza Borysa trwały od 20 października. 44-latek poszukiwany był w związku z podejrzeniem zabójstwa sześcioletniego syna. 6 listopada odnaleziono ciało mężczyzny.