O śmierci Macieja Bednarskiego poinformowała na portalu X dziennikarka Karolina Baca-Pogorzelska. "Odszedłeś dzień po tym, jak mi się przyśniłeś, wstałeś ze szpitalnego łóżka w tym kitlu, w jakim Cię widziałam ostatni raz, gdy pozwolili mi do Ciebie wejść, bez śladów wypadku i operacji i znalazłeś mnie na korytarzu. I powiedziałeś to swoje Karolyna, którym przedrzeźniałeś, sam wiesz, kogo. Nie usłyszę już tego nigdy. Nie zobaczę uśmiechu i karcącego wzroku, gdy mówiłam: no ne zdążyłam odpocząć. Nie będziesz się śmiał ze mnie w Czarnomorce, jak jem ostrygi. Nie pójdziemy na następny spacer po Sałtiwce" - pożegnała Bednarskiego w długim wpisie. Baca-Pogorzelska podziękowała lekarzom z wojskowego szpitala w Charkowie za walkę o życie Bednarskiego. Poprosiła także o "danie teraz chwili na informacje co dalej". "Bardzo Was proszę. Nie jestem w stanie odpowiadać na żadne pytania" - napisała. Mężczyzna miał 49 lat, w styczniu obchodziłby 50. urodziny.
Jak podawało w październiku Radiu Zet, Maciej Bednarski, gdy tylko Ukraina pozwoliła Polakom wstępować nie tylko do międzynarodowego batalionu, ale i do regularnej armii - zaciągnął się do wojska. Wcześniej, informowała rozgłośnia, pomagał na miejscu jako wolontariusz. W rozmowie z dziennikarzem stacji tłumaczył, że zaciągnął się, aby walczyć także o polską wolność. - To jest też nasza wojna - podkreślał. - Jestem młodszym sierżantem sił zbrojnych Ukrainy. Służę w 53. Brygadzie w piechocie zmotoryzowanej. Gdy przyszły zdjęcia z Buczy i Irpienia, podjąłem decyzję o wstąpieniu do ukraińskiej armii. Nie chciałem, żeby to znowu się powtórzyło - mówił w rozmowie z rozgłośnią. W Polsce był żołnierzem w latach 90. Do niedawna pracował w porcie w Gdyni.