Grzegorz Borys jest poszukiwany od 20 października. 44-latek jest podejrzany o zabójstwo swojego sześcioletniego syna. Służby poszukują mężczyzny już od niemal dwóch tygodni. W środę 1 listopada Onet poinformował, że podczas czynności doszło do wypadku. Komenda Miejska Straży Pożarnej w Gdańsku z czasem przekazała, że nurek zmarł.
W środę ekipa poszukiwawcza sprawdzała jedne z podmokłych terenów na pograniczu dzielnicy Wielki Kack w celu odnalezienia Borysa. - Doszło do wypadku. Mężczyzna został wyciągnięty na brzeg. Poszkodowany to nurek ze specjalistycznej grupy PSP - poinformował w rozmowie z portalem mł. bryg. Jacek Jakubczyk, rzecznik prasowy komendy miejskiej Państwowej Straży Pożarnej z Gdańska. Mężczyzna był reanimowany, został przetransportowany do jednego z gdyńskich szpitali. Portal donosi, że płetwonurek miał być cały czas nieprzytomny. Na miejscu pojawił się także śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Komenda Miejska Straży Pożarnej w Gdańsku przekazała we wpisie na Facebooku, że "poszkodowany w wypadku nurkowym w czasie działań prowadzonych przez Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Wodno-Nurkowego 'Gdańsk' zmarł w szpitalu w Gdyni".
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa regularnie wysyła alerty do mieszkańców Gdyni w związku z poszukiwaniami Borysa. "Uwaga. Policja prowadzi poszukiwania Grzegorza Borysa. Nie utrudniaj działań służb, nie wchodź do lasu pomiędzy Karwinami a Chwarznem-Wiczlinem" - głosił wtorkowy apel RCB.
Tego samego dnia zapytaliśmy policję, czy niestosowanie się do tych próśb jest nagminne wśród mieszkańców Gdyni. - Docierają do nas informacje, że cały czas do policjantów, którzy prowadzą tam działania, podchodzą osoby, które chcą tam spacerować z wózkami, z dziećmi i z psami. Nasze apele są więc poparte faktami. Staramy się wspólnie z Rządowym Centrum Bezpieczeństwa informować mieszkańców, że te wszystkie apele mają na celu to, aby nie utrudniać policjantom pracy - mówiła w rozmowie z Gazeta.pl mł. asp. Anna Banaszewska-Jaszczyk z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Policjantka podkreśliła, że nie są to pojedyncze sytuacje.
Takie osoby - jak przekazała Banaszewska-Jaszczyk - na przykład pytają policjantów, czy mogą tam wejść. Nie są jednak spisywane przez funkcjonariuszy. - Dopiero w momencie popełnienia ewentualnego przestępstwa, wykroczenia policjanci podejmują działania. W tym przypadku funkcjonariusze nie mają podstaw, by karać takie osoby, są jedynie informowane - wyjaśnia policjantka. - Cały czas trwają poszukiwania na bardzo dużą skalę. Szukamy do tak zwanego skutku - mówiła mł. asp. Anna Banaszewska-Jaszczyk.