SOP bada sprawę lokalizatora w pojeździe prezydenckim. "Po powrocie z terenu samochody są przeszukiwane"

Nie milkną echa w sprawie urządzenia śledzącego, które miało zostać ujawnione w jednym z pojazdów Kancelarii Prezydenta. Zdaniem ekspertów przyczyną jego podłożenia mogło być zaniedbanie procedur bezpieczeństwa. - Osoba, która nie jest bezpośrednio związana z ochroną i obsługą nie ma możliwości grzebania przy nim - twierdzi były szef ochrony prezydenta Kwaśniewskiego.

Jak informowaliśmy w jednym z naszych poprzednich artykułów, latem 2023 roku w jednym z samochodów Kancelarii Prezydenta Służby Ochrony Państwa miały ujawnić urządzenie przeznaczone do śledzenia. Prawda o obecności lokalizatora miała wyjść na jaw przy okazji kontroli pojazdu, którą zastosowano z powodu podejrzenia podłożenia ładunku wybuchowego. Kolejne doniesienia mówiły o tym, że na pluskwę natrafiła Straż Graniczna. Mogła ona towarzyszyć prezydentowi nawet przez okres kilku miesięcy.

Zobacz wideo Tomasz Siemoniak: Umowa koalicyjna to nie jest dokument dla prezydenta

Lokalizator w samochodzie Kancelarii Prezydenta. Ekspert wskazuje na procedury

Jak to możliwe, że w aucie, które wchodziło w skład kolumny prezydenckiej, ktoś zdołał umieścić lokalizator? Zdaniem Jerzego Dziewulskiego, byłego szefa ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, przy zachowaniu obowiązujących procedur nie jest możliwe, aby ktoś z zewnątrz podłożył pluskwę do pojazdu Kancelarii Prezydenta. Zaparkowane samochody powinny pozostawać pod stałą obserwacją służb. W przypadku zauważenia w ich pobliżu kogoś podejrzanego strażnicy mają obowiązek niezwłocznie przeprowadzić kontrolę zarówno potencjalnego podejrzanego, jak i pojazdu.

Procedury nie pozostawiają przestrzeni na podłożenie lokalizatora nawet po powrocie do bazy wypadowej. - Po powrocie z terenu samochody są przeszukiwane, bardzo dokładnie kontrolowane, a z każdej kontroli powinien być sporządzony protokół z informacją, lub książką, w której dokumentuje się fakt dokonania takiej kontroli. Osoba, która nie jest bezpośrednio związana z ochroną i obsługą nie ma możliwości grzebania przy nim - relacjonował ekspert w rozmowie z "Faktem". Oznacza to, że zainstalowanie urządzenia przeznaczonego do śledzenia wynikało najprawdopodobniej z zaniedbania ochrony.

Kolumna prezydencka. Ryzyko podrzucenia pluskwy rośnie wraz z liczbą samochodów. Funkcjonariusz SOP: to nie fizyka kwantowa

W skład kolumny prezydenckiej wchodzą zazwyczaj trzy pojazdy: główna limuzyna, w której znajduje się prezydent oraz dwa samochody, którymi podróżują przedstawiciele ochrony. SOP może wyrazić zgodę na dołączenie do kolumny większej liczby pojazdów. Według anonimowego funkcjonariusza SOP-u takie decyzje wpływają negatywnie na poziom bezpieczeństwa. - Sprawdzenie auta dołączanego do kolumny trwa od pięciu do 10 minut. To nie jest fizyka kwantowa. Jeśli oni przestali robić sprawdzenia aut dołączanych do kolumny, bo jest ich dużo, to niech wywieszą białą flagę i ogłoszą kapitulację - skwitował.

Więcej o: