Poszukiwania Grzegorza Borysa. Nieoficjalnie: Mieszkańcy są zaniepokojeni. Wchodzą na teren poszukiwań

Służby wciąż poszukują Grzegorza Borysa, który miał zamordować swojego sześcioletniego syna. Działania prowadzą m.in. na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Jak nieoficjalnie dowiedział się Onet, mimo apeli mieszkańcy i tak spacerują po lesie.

Mieszkańcy Trójmiasta i okolic otrzymali kolejny alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, w którym zaapelowały o "nieutrudnianie działań służbom". "Nie wchodź do lasu na terenie Gdańska, Gdyni i Chwaszczyna" - brzmi treść komunikatu. Wcześniej poszukiwania dotyczyły znacznie mniejszego terenu. Policjanci prowadzili obławę na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.

Zobacz wideo Co robić, gdy jesteś świadkiem przemocy wobec dzieci?

Mieszkańcy nie stosują się do policyjnych alertów. Nieoficjalnie: Wchodzą do lasu

W rozmowie z Onetem funkcjonariusze przyznają nieoficjalnie, że nie wszyscy mieszkańcy stosują się do policyjnych alertów. Tylko w sobotę policjanci musieli kilka razy interweniować wobec osób, które spacerowały na odcinku poszukiwań w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Dlaczego tak ważne jest, aby tam teraz nie wchodzić? "Spacerowanie po lesie, zwłaszcza z psami powoduje zacieranie śladów i zakłócenia pracy psów policyjnych. Przestępca może być też niebezpieczny. Prosimy zatem o rozwagę i czasową rezygnację ze spacerów" - czytamy w komunikacie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.

Teraz służby rozszerzyły obszar poszukiwań, ale nie precyzują dokładnych miejsc, które przeszukują. W nieoficjalnych rozmowach z portalem funkcjonariusze podkreślają, że obawiają się, że Grzegorz Borys może śledzić komunikaty. To jednak powoduje niepokój wśród mieszkańców. "Zastanawiają się, gdzie policja prowadzi swoje poszukiwania i gdzie nie można teraz wchodzić do lasów. W Trójmieście rośnie niepokój" - zaznacza Onet.

Przypomnijmy, według ustaleń RMF FM podejrzanego o zabójstwo mężczyznę miało widzieć i rozpoznać dwóch funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej. Nie zdołali jednak go ująć.

Nowe informacje ws. Grzegorza Borysa. Ma ukrywać się w zakopanych w lesie koszach

Obława na Grzegorza Borysa trwa od zeszłego piątku. Według nieoficjalnych hipotez śledczych miał on zaplanować morderstwo syna. Potwierdzać to ma m.in. fakt, iż uciekając, zabrał ze sobą sprzęt survivalowy. - Miał ze sobą nóż, którym prawdopodobnie zabił swoje dziecko. Udał się do lasu, który znał jak własną kieszeń. Nie widać było po nim nerwowości, a raczej realizację wcześniej opracowanego planu ucieczki - powiedział Wirtualnej Polsce śledczy, który zna kulisy sprawy.

Mężczyzna ma ukrywać się w zakopanych w lesie koszach. - Ma tu sporo kryjówek. Ukrywa się w specjalnie przygotowanych dołach, ma w nich kosze - przekazał "Faktowi" informator dobrze zaznajomiony z działaniami poszukiwawczymi. - Wszystko przykrywa gałęziami i stertą liści, tak by można było po nim przejść i nikt nie zauważy - mówił. Jak podkreśla gazeta, nie wiadomo, czy poszukiwany może w nich długo przebywać, jednak są one na tyle duże, że może chować w nich rzeczy niezbędne do przeżycia w lesie. "Kosze są zakopane w dołach, w środku widać worki, być może z najpotrzebniejszymi rzeczami w takich warunkach i żywnością. Były dobrze ukryte, ich wieczka przysypywano gałęziami i stertą liści. Wszystko wskazuje na to, że to poszukiwany Grzegorz Borys z nich korzystał" - pisze "Fakt".

***

Więcej o: