W sobotę (14 października) w Żurawiu (woj. śląskie) mężczyzna, który był na spacerze ze swoimi dziećmi, natknął się na wystające z ziemi ludzkie szczątki. Miejsce odkrycia zwłok znajduje się zaledwie 20 kilometrów od miejscowości Borowce, gdzie w lipcu 2021 roku doszło do potrójnego zabójstwa, którego sprawcą miał być 52-letni wówczas Jacek Jaworek. Mężczyzna do tej pory poszukiwany jest przez służby. Pojawiły się więc spekulacje, że odnalezione szczątki mogą należeć do potencjalnego sprawcy. Sprawę skomentowała częstochowska prokuratura.
Prokurator Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie poinformował w rozmowie z Onetem, że w sprawie odnalezienia zwłok wszczęto śledztwo dotyczące "zabójstwa mężczyzny nieustalonej tożsamości". - Prowadzimy czynności dotyczące zabójstwa, bo te zwłoki były zakopane na głębokości kilkudziesięciu centymetrów - wyjaśnił. Zaznaczył przy tym, że nic nie wskazuje na to, żeby zwłoki należały do poszukiwanego w związku z morderstwem Jacka Jaworka. - Czynności, które były wykonywane na miejscu zdarzenia, nie wskazują, żeby to był Jacek Jaworek - podkreślił Ozimek. Prokurator wyjaśnił, że dotychczas porównane zostały kwestie, które dotyczą cech charakterystycznych, wzrostu, odzieży oraz znaków szczególnych.
Ozimek poinformował portal, o przeprowadzonej sekcji znalezionych w lesie zwłok oraz pobraniu przez śledczych materiału genetycznego. Ten ma posłużyć do przeprowadzenia badań DNA. - Wyniki powinny być znane za kilka dni. Wtedy będziemy mogli kategorycznie odnieść się do tych spekulacji - podkreślił częstochowski prokurator.
W nocy z 9 na 10 lipca 2021 roku 52-letni wówczas Jacek Jaworek miał zamordować członków swojej rodziny. Według śledczych mężczyzna wszedł na teren rodzinnego domu w Borowcach, gdzie kolejno strzelał do bliskich. Najpierw przed domem zabił 44-letniego brata Janusza. Następnie wewnątrz budynku zamordował 44-letnią szwagierkę Justynę i jej najstarszego syna, 17-letniego Jakuba, który był chrześniakiem Jaworka. Masakrę przeżył jedynie 13-letni wówczas Gianni, który gdy usłyszał strzały, ukrył się w domu, a następnie uciekł przez okno do sąsiadów.
Jacek Jaworek miał zbiec z miejsca zbrodni. W domu pozostawił dokumenty, pieniądze oraz leki, które przyjmował na stałe. Przed domem porzucił także zaparkowany samochód. Mimo przeprowadzonych na ogromną skalę poszukiwań, przesłuchaniu ponad 100 świadków, nawiązaniu współpracy z amerykańskimi śledczymi, służbom nadal nie udało się namierzyć zabójcy. W sprawie przyjęto kilka hipotez. Jedna z nich zakładała ucieczkę za granicę, inna ukrycie się z pomocą osób trzecich. Jeszcze inna pod uwagę brała samobójstwo, mimo że nie ma żadnych realnych dowodów na to, że Jaworek nie żyje. Mężczyzna nadal jest poszukiwany przez policję.