Pachołek ostrzegał przed dziurą, w końcu sam w nią wpadł. W jego miejsce stanął kolejny

Na ulicy Tymienieckiego w Łodzi przez kilka ostatnich miesięcy stał czerwono-biały pachołek ostrzegający kierowców przed dziurą w drodze. Po czasie nawierzchnia zapadła się do tego stopnia, że słupek sam wpadł w otwór w nawierzchni. Drogowcy chwilowo poradzili sobie z problemem poprzez postawienie obok kolejnego pachołka.

Sytuacja została nagłośniona w mediach społecznościowych przez jednego z użytkowników publicznej grupy LDZ Zmotoryzowani Łodzianie. Stojący od kilku miesięcy na środku ulicy Tymienieckiego w Łodzi pachołek wpadł do dziury, przed którą początkowo ostrzegał. Przy zapadlisku o głębokości ponad metra, które wchłonęło czerwono-biały słupek, postawiono kolejny pachołek. Drogowcy przyznali, że będą próbowali naprawić szkody, jednak może się to okazać niezwykle kosztowne. 

Zobacz wideo Na kogo głosować? ORB przedstawia program Konfederacji

Pachołek miał ostrzegać przed dziurą, ale w nią wpadł. Zastąpił go kolejny

- Nie za bardzo wierzyłem, że taka sytuacja ma tam miejsce, dlatego w poprzedni piątek pojechałem zobaczyć to na żywo. Pachołek wystawał wtedy jeszcze poza jezdnię. Jak pojechałem tam jeszcze raz, to okazało się, że już został "wchłonięty". Przecież to bardzo niebezpieczna sytuacja - opowiadał w rozmowie z łódzką "Gazetą Wyborczą" autor posta Grzegorz Korzekwa. 

Wewnątrz otworu w nawierzchni znalazł się cały mierzący ponad 130 cm słupek ostrzegawczy. Oznacza to, że zapadlisko ma minimum 1,5 m głębokości. Mieszkańcy Łodzi obserwowali postępujące zjawisko, które od małej dziurki zmieniło się w poważny problem. Biorąc pod uwagę skalę zagrożenia reakcja władz, jak podkreślał Jarosław Kostrzewa, członek z grupy LDZ Zmotoryzowani Łodzianie, wydaje się być niewystarczająca.

Tuż obok poprzedniego, zapadniętego już pachołka stanął kolejny. - Dla naszych urzędników chyba to wystarczy, że postawili drugi słupek i można jeździć dalej. Poczekamy do zimy i pewnie ktoś tam rzuci z taczki masę bitumiczną, albo po prostu zamkną całą ulicę, bo przecież tak można w Łodzi robić - podkreślił Kostrzewa cytowany przez portal tvn24.pl.

Rzecznik ZDiT w Łodzi: naprawa nawierzchni wymaga kosztownego zakresu prac

Rzecznik Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi, Tomasz Andrzejewski, wyjaśnił, że problem jest znacznie bardziej skomplikowany, a ubytku nie da się tak łatwo załatać. Jak podano w oficjalnej wiadomości przesłanej redakcji portalu tvn24.pl, "w pierwszej kolejności sytuację sprawdził Zakład Wodociągów i Kanalizacji, a następnie inne jednostki miasta". Szukano przyczyny zapadliska, którą okazało się "uszkodzenie starego, nieużywanego, pofabrycznego kanału". Jak poinformował rzecznik, "naprawa nawierzchni wymaga dużego, kosztownego zakresu prac, dlatego nie została jeszcze wykonana i jest w trakcie przygotowania". Podkreślił jednak, że zostanie ona wykonana, jak tylko będzie możliwa. 

Więcej o: