Pani Joanna z Krakowa ws. Marszu Miliona Serc. Odpowiada TVP: Nie oczekiwałam specjalnego zaproszenia

- TVP jak zwykle wykorzystała moje słowa na opak (...). Nie oczekiwałam specjalnego zaproszenia na Marsz Miliona Serc, bo na niego był zaproszony każdy" - przekazała pani Joanna z Krakowa. Wcześniej przyznała, że nie została zaproszona na marsz w Warszawie, co natychmiast wykorzystała partia rządząca.

1 października ulicami Warszawy przeszedł Marsz Miliona Serc. Jak się okazało, zabrakło na nim pani Joanny z Krakowa, której to wydarzenie było dedykowane. - Moja historia została wykorzystana do budowania politycznego kapitału i do przedwyborczej gry. (…) Mam wrażenie, że w momencie kiedy marsz został ogłoszony, to przestało chodzić o mnie czy o prawa reprodukcyjne kobiet, a najważniejsza stała się przepychanka z PiS-em - mówiła w rozmowie w TOK FM pani Joanna i przyznała, że nie wybiera się na marsz, bo "nie dostała żadnego zaproszenia". Jednak po tym, w jaki sposób TVP wykorzystała jej wypowiedź, wyjaśniła w Onecie, że lider KO jej pomógł w nagłośnieniu realnego problemu wielu kobiet. 

Zobacz wideo Na kogo głosować? ORB przedstawia program Lewicy

Pani Joanna odpowiedziała na zarzuty PiS-u

Słowa pani Joanny zostały wykorzystane m.in. w Telewizji Polskiej, gdzie stwierdzono, że lider Platformy Obywatelskiej zapewne oszuka swoich wyborców, tak jak oszukał panią Joannę, a ją samą wykorzystał. W rozmowie z Onetem kobieta odniosła się do komentarzy dotyczących jej nieobecności na Marszu Miliona Serc w Warszawie oraz do słów TVP.

- TVP jak zwykle wykorzystała moje słowa na opak. Chyba każdy zdroworozsądkowy człowiek ma świadomość, że marsz opozycji został zaplanowany wcześniej, niż moja historia została nagłośniona w mediach - przekazała w rozmowie z Onetem pani Joanna.

30 września kobieta uczestniczyła w manifie zorganizowanej pod hasłem "Aborcyjna koalicja, a nie kościół i policja". - To wydarzenie było dla mnie znacznie ważniejsze, a też nie oczekiwałam specjalnego zaproszenia na Marsz Miliona Serc, bo na niego był zaproszony każdy - dodała pani Joanna. Przyznała również, że bardziej od publicznych manifestacji interesuje ją zmiany dotyczące legalnej aborcji. - By była dostępna tak wcześnie, jak to możliwe i tak późno, jak to niestety bywa konieczne - dodała kobieta.

Pani Joanna przyznała w rozmowie z Onetem, że poniekąd szef PO jej pomógł. - Kiedy marsz został ogłoszony, spadła na mnie lawina hejtu ze strony mediów narodowych. Teraz cała kampania PiS też jest oparta na nienawiści, a Tusk jest odmieniany przez wszystkie przypadki. Rozumiem, że polityczna walka jest okrutna, i moja historia w tym wszystkim jest teraz wykorzystywana. Ale przewrotnie - zaznaczyła kobieta. - Gdyby Tusk nie ogłosił Marszu Miliona Serc na kanwie mojej historii, ona nie stałaby się polityczną, ale też nie dotarłaby do takiej rzeszy kobiet - dodała.

Historia pani Joanny poruszyła całą Polskę

Historia pani Joanny z Krakowa została nagłośniona po tym, jak kobieta przyjęła tabletkę poronną, ponieważ ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Następnie zgłosiła się do swojej lekarki po pomoc psychiatryczną. Ta jednak zgłosiła sprawę służbom pod numerem 112, ponieważ jak twierdziła, obawiała się o zdrowie kobiety. Następnie pani Joanna trafiła na SOR, gdzie została przesłuchana przez policję, zabrano jej też telefon komórkowy, komputer i została upokorzona - kazano jej się rozebrać.

Więcej o: