Tragedia na A1 wstrząsnęła całą Polską. Usłyszeli o niej także sąsiedzi poszukiwanego przez policję kierowcy BMW, Sebastiana Majtczaka, który jest podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku. "Fakt" postanowił odwiedzić firmę i miejsca zamieszkania mężczyzny oraz jego rodziny.
Adresy, pod którymi w ostatnim czasie przebywał Sebastian Majtczak z rodziną, zostały opublikowane przez prokuraturę w liście gończym. Mężczyzna mieszka przy ul. Tymienieckiego w Łodzi, gdzie znajdują się luksusowe lofty. Zostały one wybudowane w dawnej przędzalni Karola Scheiblera, zwanego łódzkim "królem bawełny".
Opublikowano także miejsce, gdzie znajduje się firma Sebastiana Majtczaka. Ma być nią palarnia kawy na osiedlu Kurczaki w Łodzi. Posesja znajduje się za zamkniętą bramą, a dziedziniec stoi obecnie pusty. - Dziwnie to, bo ruch tu był, a od kilku dni to tak cicho i posprzątane - powiedział mężczyzna mieszkający w okolicy w rozmowie z "Faktem". - Wszystko to dziwne, bo młody człowiek i takie pieniądze. Podobno na kawie się dorobił - dodał.
Rodzinny dom kierowcy BMW jest dużą posiadłością, którą ogrodzono jasnym murem wykończonym stalowym płotem z kutych, ozdobnych żerdzi. Wejścia do domu broni elektrycznie otwierana brama z wideofonem, którego nikt nie odebrał podczas wizyty dziennikarzy. Natomiast furtka, od której ścieżka prowadzi do drzwi budynku, nie ma klamki ani dzwonka. Na podjeździe stał sportowy model BMW.
Według doniesień "Faktu", dom stał się "atrakcją" dla osób, które przychodzą pod adres, aby nagrać posiadłość lub ją obejrzeć. Jedną z takich osób była emerytka, która powiedziała dziennikarzom, że przyszła pokazać ten dom wnuczce. - Firmę ojciec rozwinął. Była taka mała, a teraz budują wielki budynek w pobliżu - przekazała. - Jest biznesmenem. Po ojcu dostał palarnię kawy i tam urzęduje. Czasem widać go było w tym aucie, nawet na tej dziurawej drodze - powiedział jeden z mieszkańców.
Niewiele osób wyraziło chęć wypowiadania się na temat wypadku na A1 i poszukiwanego mężczyzny. Wśród nich była sąsiadka mieszkająca w pobliżu domu rodzinnego Sebastiana. - Nic nie powiem. Pan stąd sobie pojedzie, a ja tu mieszkam i będę musiała żyć wśród tych ludzi. Dlatego niech mnie pan w nic nie plącze - stwierdziła kobieta.
Jak informowaliśmy tragiczny wypadek, do którego doszło 16 września miał miejsce na autostradzie A1 w Sierosławiu (woj. łódzkie). Początkowo policja informowała, że samochód osobowy z "niewyjaśnionych przyczyn" uderzył w bariery energochłonne i stanął w ogniu. Później okazało się, że w wypadku brało udział także BMW. Na miejscu zginęła trzyosobowa rodzina: Patryk z żoną Martyną oraz ich pięcioletni syn Oliwier.