Nowe informacje o wypadku na A1. Jak szybko jechało BMW? "Służby wiedziały już na miejscu"

Niewykluczone, że BMW poszukiwanego listem gończym 32-latka jechało znacznie szybciej niż 253 km/h. Ekspert, z którym rozmawiał portal wp.pl, twierdzi, że pojazd przed hamowaniem mógł poruszać się nawet z prędkością powyżej 300 km/h. Podobnego zdania jest strażak, który był na miejscu tragicznego wypadku.

- Z informacji podanych przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, opartych na odczycie danych z pamięci sterowników pojazdu, wynikało, że pojazd poruszał się z prędkością nie mniejszą niż 253 km/h. Nie mamy dostępu do raportu z odczytu, więc powstaje pytanie, czy powyższa wartość oznacza prędkość pojazdu w chwili kolizji, czy też w momencie rozpoczęcia hamowania - przekazał Wirtualnej Polsce Rafał Bielnik z firmy Crashlab, która zajmuje się badaniem wypadków drogowych. 

Zobacz wideo Jak skrócić czas oczekiwania na wizytę do lekarza w ramach NFZ?

Z pomiarów przeprowadzonych przez Crashlab na miejscu zdarzenia wynika, że długość śladów hamowania wynosi ok. 168 metrów. - Do tego trzeba dodać co najmniej kilkanaście metrów, zanim pojazd osiągnął maksymalną wartość opóźnienia i zaczął znaczyć ślady. Jeśli 253 km/h byłaby prędkością w chwili kolizji, to na początku hamowania mogło to być nawet ponad 300 km/h - powiedział ekspert.

Strażak: W protokole od razu pojawiła się informacja, że bmw również było uczestnikiem wypadku

Portal rozmawiał także ze strażakiem, który był obecny na miejscu zdarzenia. - Prędkość 253 km/h, z jaką miało poruszać się bmw, była na liczniku w momencie hamowania auta, kiedy widział już na swoim pasie auto kia. Wcześniej jechał grubo ponad 253 km/h. Służby już na miejscu wypadku wiedziały i przekazywały sobie te informacje - stwierdził rozmówca portalu.

Z wypowiedzi strażaka wynika, że od początku było jasne, iż w wypadku uczestniczył drugi samochód. Początkowo policja nie informowała o drugim pojeździe. - W protokole strażackim z miejsca wypadku od razu pojawiła się informacja o tym, że to bmw również było uczestnikiem wypadku. Wszyscy od nas nie mieli wątpliwości i połączyli to ze sobą. Prokuratura również dysponowała takimi informacjami. Nie wiadomo tylko, dlaczego policjanci pominęli udział bmw w zdarzeniu. Nie do końca jest to jasne. Taka nieścisłość w protokole działa na korzyść kierowcy bmw i jego adwokatów - powiedział strażak. 

Wypadek na A1. Jest list gończy za Sebastianem Majtczakiem

Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim wydała list gończy za mężczyzną podejrzanym o spowodowanie wypadku na autostradzie A1. Chodzi o Sebastiana Majtczaka, 32-letniego kierowcę BMW, który brał udział w wypadku na autostradzie A1. W liście gończym pokazano wizerunek podejrzanego.

W wypadku z udziałem samochodów BMW i KIA zginęła trzyosobowa rodzina. Według ustaleń biegłego, o których informował Zbigniew Ziobro, BMW jechało z prędkością co najmniej 253 kilometrów na godzinę.

Wcześniej Ziobro przekazał podczas konferencji w Łodzi, że po wstępnej opinii biegłego prokurator zarządził zatrzymanie podejrzanego o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i wystąpił do sądu o jego tymczasowego aresztowanie. Dodał, że przedstawiciel rodziny kierowcy zapewnia, że 32-latek stawi się przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Do wypadku doszło 16 września w Sierosławiu, w województwie łódzkim. Małżeństwo i ich kilkuletni syn spłonęli w samochodzie KIA, które uderzyło w bariery energochłonne.

Więcej o: