Mieszkańcy bloku przy ul. Nowogrodzkiej 18 w Warszawie przez kilka dni skarżyli się na uciążliwy zapach, który wypełniał budynek. Dzięki ich dociekliwości okazało się, że w jednym z mieszkań znajdują się zwłoki 70-letniego lokatora.
O zdarzeniu, do którego doszło w stolicy, powiadomił dziennikarzy "Super Expressu" Zbigniew Trybocki, prezes wspólnoty mieszkaniowej przy ul. Nowogrodzkiej. 14 września wezwane przez zaniepokojonych mieszkańców służby zjawiły się w mieszkaniu jednej z lokatorek. Wówczas okazało się, że w pokoju w fotelu leżą zwłoki 70-letniego mężczyzny.
- Sytuacje takie niestety się czasem zdarzają, lecz w tym przypadku grozy dodaje fakt, iż przez ten czas, w tym niewielkim, kilkunastometrowym lokalu przebywała żona zmarłego, która po otwarciu drzwi stwierdziła, że "nie wie co się z nim dzieje" - przekazał Zbigniew Trybocki w rozmowie z "SE". Po przeprowadzonej interwencji kobieta została zabrana z mieszkania do hostelu wynajętego przez Centrum Pomocy Społecznej. Po tygodniu mogła wrócić do swojego lokum, w którym nadal śmierdziało.
Jak przekazał "SE", kobieta mieszkała ze zwłokami 70-latka, ponieważ "nie wiedziała, że umarł". - Wypił piwo i usnął. Nie zauważyłam, że coś się z nim stało - powiedziała kobieta w rozmowie z dziennikarzami po powrocie do mieszkania. Według nieoficjalnych informacji kobieta prawdopodobnie nie zauważyła, w jakim stanie był mężczyzna, ponieważ była pod wpływem alkoholu.
Mimo tego, że zwłoki zniknęły, smród w bloku nadal się utrzymuje. - Nic z mieszkania po zmarłym nie zostało usunięte, ani posprzątane. Śmierdzi na klatce schodowej, mieszkający w pobliżu sąsiedzi muszą mieszkać przy zamkniętych oknach, a wręcz nocować poza domem - dodał Zbigniew Trybocki. Kobieta w rozmowie z "SE" przyznała, że nie pozbyła się fotela, w którym zmarł jej mąż, a meble zdezynfekowała płynem na koronawirusa.
Mieszkańcy wezwali policję, aby pomogła im w pozbyciu się uciążliwego zapachu, ci jednak mówią, że zrobili już wszystko, co mogli. Skontaktowali się z córkami kobiety, te jednak nie chcą podjąć żadnych działań. Nie ma też podstaw do tego, aby umieścić kobietę w placówce medycznej.
Sprawą śmierci 70-latka zajęła się teraz prokuratura rejonowa w Warszawie. Wszczęto już postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Nikomu nie postawiono zarzutów. Prokurator Szymon Banna przekazał, że "na podstawie wyników oględzin i sekcji zwłok stwierdzono daleko posunięty rozkład, jednocześnie nie stwierdzono urazów mechanicznych, które skutkowałyby zgonem" - podaje "SE".