Śledczy badają okoliczności wypadku, do którego doszło 16 września na autostradzie A1 w miejscowości Sierosław (woj. łódzkie). Prokuratura zwróciła się z apelem o "zgłaszanie się osób, które mogą dysponować materiałem filmowym istotnym dla odtworzenia przebiegu zdarzenia lub mają o nim wiedzę".
Samochód osobowy, którym podróżowali Martyna, Patryk i ich pięcioletni syn Oliwier, z "niewyjaśnionych przyczyn" uderzył w bariery energochłonne i stanął w ogniu. Rodzina zginęła na miejscu. Prawdopodobnie o samochód zahaczyło bmw - poinformowała we wtorek (26 września) prokuratorka Magdalena Czołnowska-Musioł. Według ustaleń biegłego jego kierowca poruszał się z prędkością co najmniej 253 km/h. Więcej na ten temat w artykule:
Do świadków zdarzenia dotarli dziennikarze "Faktu". - Przejeżdżałem tam minutę po zdarzeniu. Myślałam, że auto się zapaliło, a ludzie uciekli. Po przeczytaniu o tej tragedii nie mogliśmy dojść do siebie. Ogień był tam przeogromny - powiedział jeden ze świadków. - Jechaliśmy obok, tuż po wypadku i ten widok "kuli ognia" z samochodu zostanie w pamięci na zawsze - dodał kolejny. - To straszne. Widziałem to na żywo. Wrak tego auta, wszędzie na autostradzie ubrania, buty, poduszki dziecka, coś ogromnie strasznego - wyznał mężczyzna reporterom. - Oliwerek oraz Martyna i Patryk. Młodzi, fajni ludzie, którzy wracali z pobytu nad morzem. Jeszcze dzień wcześniej uśmiechali się na plaży - podkreślili znajomi pary.
Postępowanie prowadzone jest w kierunku art. 177. Kodeksu karnego, czyli spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim. - Trwa ustalanie okoliczności zdarzenia. Na chwilę obecną postępowanie prowadzone jest w sprawie (czyli nie przeciwko komuś - red.)" - przekazał "Faktowi" prok. Piotr Dariusz Cegiełka.