Do wypadku na A1 doszło 16 września w Sierosławiu w powiecie piotrkowskim (województwo łódzkie). Samochód osobowy, którym podróżowali Martyna, Patryk i ich pięcioletni syn Oliwier, z "niewyjaśnionych przyczyn" uderzył w bariery energochłonne i stanął w ogniu. Rodzina zginęła na miejscu. Bliskich ofiar reprezentuje adwokat Łukasz Kowalski. W środę (27 września) w rozmowie z Onetem przekazał, że ktoś próbował za pośrednictwem internetowej zbiórki zebrać 100 tys. zł. na działania prawników. Kwesta zniknęła już z serwisu.
"Jestem jedynym pełnomocnikiem i taki dokument znajduje się w aktach postępowania przygotowawczego. Nie jest prowadzona żadna zbiórka na rzecz ofiar wypadku. Wszelkie takie działania prowadzone są bez porozumienia i zgody rodziny" - napisał mecenas Łukasz Kowalski na Facebooku swojej kancelarii.
"Prosimy zatem o ostrożność w dokonywaniu jakichkolwiek wpłat na prowadzone bez konsultacji z rodziną samozwańcze kwesty. Mogą one być finalnie oszustwem. Pogrążona w głębokim żalu rodzina odcina się od takich zbiórek i czeka na efekt czynności prowadzonego śledztwa przez Prokuraturę Okręgową w Piotrkowie Trybunalskim" - dodał.
Prokuratura jeszcze nikomu nie postawiła zarzutów, a na temat tragedii udziela zdawkowych informacji. Zbigniew Ziobro w środę (27 września) przekazał, że według ustaleń biegłego, samochód bmw, który uczestniczył w wypadku, poruszał się z prędkością co najmniej 253 km/h. Więcej na ten temat w artykule:
Najnowsza hipoteza prokuratury zakłada, że doszło do nieustalonego zjechania samochodu marki Kia i uderzenia w bariery. Bmw prawdopodobnie miało zahaczyć o ten samochód - poinformowała we wtorek (26 września) prokuratorka Magdalena Czołnowska-Musioł.