Ekspert analizuje tragiczny wypadek na A1. "Detale będą rozstrzygać o tym, kto był winny"

W rozmowie z Gazeta.pl ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego analizuje dowody ws. tragicznego wypadku na autostradzie A1, w którym rodzina z małym dzieckiem spłonęła w samochodzie marki Kia. - Po 10 dniach prokuratura, która widzi wzburzenie społeczne związane z tak tragicznym zdarzeniem, filmy z miejsca wypadku, nadal podaje hipotezę sprzeczną z tym, co widać na nagraniu ze zdarzenia i sprzeczną ze śladami hamowania, które są na jezdni. To jest zatrważające - mówi Łukasz Zboralski.

Do tragicznego wypadku na A1 doszło 16 września w Sierosławiu w powiecie piotrkowskim (województwo łódzkie). Samochód osobowy na skutek, jak informowała policja, "niewyjaśnionych przyczyn" uderzył w bariery energochłonne i stanął w ogniu. Dwójka dorosłych: Martyna i Patryk oraz ich pięcioletni syn Oliwier zginęli na miejscu. Kolejnego dnia internauci opublikowali nagrania, z których miało wynikać, że w wypadku mógł brać udział jeszcze jeden pojazd marki BMW. W kolejnych dniach pojawiło się więcej materiałów, które skierowały uwagę Polaków na mężczyznę, który mógł siedzieć za kierownicą drugiego pojazdu widocznego na nagraniach i zapoczątkowały próby ustalenia jego tożsamości.

Tragiczny wypadek na A1. Internauci spekulują o powiązaniach kierowcy bmw

Wśród internautów zaczęły pojawiać się teorie, że osoba kierująca bmw jest powiązania z łódzkimi mundurowymi. 25 września w rozmowie z TVN24 Aneta Sobieraj z łódzkiej policji przekazała, co następuje: "Mogę podkreślić z całą stanowczością, że doniesienia, że w zdarzeniu miał brać udział policjant, są absolutnie nieprawdziwe i uderzają w dobre imię policji". 

Dopiero po pewnym czasie służby przyznały, że pojazd bmw faktycznie mógł brać udział w zdarzeniu. Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa w Piotrkowie Trybunalskim, która oświadczyła, że prowadzi "postępowanie dotyczące wypadku drogowego zaistniałego w dniu 16 września 2023 roku na autostradzie A1, w którym uczestniczyły dwa pojazdy". Dochodzenie jest prowadzone w kierunku art. 177 par. 2 kk, który dotyczy wypadku komunikacyjnego. Natomiast paragraf drugi brzmi: "jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". Nikomu jednak nie postawiono dotąd zarzutów. 

Zobacz wideo Policjanci z Piaseczna użyli nowej broni. Rowerzyści wpadali jeden po drugim

Prokurator Magdalena Czołnowska-Musioł przekazała we wtorek, że najnowsza hipoteza prokuratury zakłada, że doszło do nieustalonego zjechania samochodu marki Kia i uderzenia w bariery. Bmw prawdopodobnie zahaczyło o ten samochód. Pomimo oświadczenia prokuratury sprawa ta jednak nadal budzi wielkie kontrowersje i rodzi pytania Polaków dotyczące działań służb.

- Pod względem informacji przekazywanych społeczeństwu, służby zachowały się nieprofesjonalnie. Na początku policja informowała, że na miejscu znaleziono też wrak samochodu bmw, ale tłumaczono, że nie miało to związku z wypadkiem. Po 10 dniach prokuratura, która widzi wzburzenie społeczne związane z tak tragicznym zdarzeniem, filmy z miejsca wypadku, nadal podaje hipotezę sprzeczną z tym, co widać na nagraniu ze zdarzenia i sprzeczną ze śladami hamowania, które są na jezdni. To jest zatrważające - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Łukasz Zboralski, ekspert tematyki bezpieczeństwa ruchu drogowego i redaktor naczelny brd24.pl.

Na swoim profilu w portalu X Łukasz Zboralski udostępnił dwa materiały, które pojawiają się w przestrzeni publicznej i mogą być dowodami w sprawie. Jeden z nich to ślady opon na jezdni, które ujawniła firma Craslab.pl. a drugi, to nagranie wideo pokazujące moment zdarzenia.

- Na pewno widać na filmie, że auto, jadące z dużą prędkością autostradą, mruga światłami. Prawdopodobnie chodziło o wymuszenie zjechania z toru jazdy przez kierowcę samochodu kia, który wiózł rodzinę. Widzimy, jak włącza on kierunkowskaz, zmienia pas na prawy i tam dochodzi do uderzenia, a dopiero potem kia wypada i uderza w bariery, gdzie staje w ogniu. Ślady hamowania pokazują, że kierowca bmw hamował, jadąc na lewym pasie i przemieszczał się na prawy pas. Do pewnego punktu widać ślady hamowania bmw, a dalej ślady poślizgu dwóch pojazdów. Możemy z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że bmw i kia zderzyły się na środkowym pasie i tak doszło do tragedii - analizuje Łukasz Zboralski.

Jak podkreśla ekspert, po tym tragicznym zdarzeniu powinno się znowelizować prawo i zakazać wyprzedzania z prawej strony na drogach szybkiego ruchu. - To szalenie niebezpieczne. To jest zmiana systemowa i potrzebna - podsumowuje.

Wypadek na A1. Ojciec mężczyzny, który miał kierować bmw, zabrał głos w sprawie 

Internauci dotarli także do danych osobowych mężczyzny, który miał jechać bmw w chwili, gdy doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Ponadto ustalono, że rodzina, która jest w posiadaniu pojazdu, ma prowadzić w Łodzi kilka biznesów. Dziennikarze Onetu postanowili sprawdzić ustalenia i zadzwonili pod jeden z numerów telefonów przypisanych do działalności. Telefon odebrał mężczyzna, który oznajmił, że jest ojcem kierowcy, który 16 września jechał bmw. - Syn był uczestnikiem wypadku, a nie jego sprawcą - stwierdził rozmówca Onetu i dodał, że jego syn ma w tej sprawie status świadka. Mężczyzna odniósł się także do ustaleń internautów, którzy publikowali informacje wraz z danymi. - Internet już wydał niesłuszny wyrok - przekazał i zapowiedział, że "to będzie miało dla tych osób konsekwencje prawne". 

W rozmowie z Gazeta.pl ekspert Łukasz Zboralski odnosi się do wypowiedzi ojca kierowcy: - Nadal nie wiemy, kto kierował bmw. Nie możemy stwierdzić, czy ojciec broni swojego syna, bo jeśli był tylko pasażerem, to rzeczywiście będzie już świadkiem w tej sprawie. Tu już są ustalenia policji i prokuratury, kto siedział za kierownicą bmw, gdy doszło do wypadku - stwierdza.

Jak zaznacza, sprawy wypadków toczą się w Polsce bardzo wolno, bo nie są łatwe do rozwiązania. Podkreśla, że na opinię biegłych czeka się miesiącami, co wydłuża postępowanie. - Nawet jeśli prokuratura uzna, że faktycznie doszło do zderzenia samochodów na środkowym pasie, to i tak detale będą rozstrzygać o tym, kto był winny. Biegli będą rozstrzygać, z jaką prędkością jechał samochód bmw, bo to pozwoli stwierdzić, czy kierowca kia miał w ogóle szanse zauważyć zagrożenie podczas zmiany pasa ruchu, jaką prędkość miała kia, a także który pojazd pierwszy znalazł się na środkowym pasie. Trzeba brać pod uwagę, dlaczego kia jechała lewym pasem, a ruch jest prawostronny - podsumowuje. 

Więcej o: