Zbrodnia w Czernikach. Córka Piotra G. nazywa go potworem. "Obóz koncentracyjny. Były jego zarobkiem"

- To jest potwór, nie człowiek - powiedziała Katarzyna, która jest jedną z dwanaściorga dzieci Piotra G. Córka mężczyzny odeszła z domu dwa i pół roku temu. - To był taki obóz koncentracyjny, w którym dziewczyny były jego zarobkiem - stwierdził ksiądz, który pomógł Katarzynie.

Na jaw wychodzą nowe informacje na temat rodziny z miejscowości Czerniki (woj. pomorskie), gdzie w piwnicy jednego z domów znaleziono ciała trzech zamordowanych noworodków. Ich ojciec, Piotr G., spłodził je z dwiema córkami, w związku z czym prokuratura przedstawiła mu trzy zarzuty zabójstwa oraz zarzut kazirodztwa.

Mężczyzna miał w sumie dwanaścioro dzieci ze związku ze swoją nieżyjącą już żoną. Dziennikarze programu "Uwaga!" TVN dotarli do jednej z jego córek Piotra G., Katarzyny, która zrelacjonowała, jak wyglądało jej życie, zanim udało jej się wydostać z domu. Jej ucieczka miała miejsce dwa i pół roku temu.

Zobacz wideo Policjanci z lubelskiego Archiwum X zatrzymali 60-latka podejrzanego o zabójstwo sprzed wielu lat

Czerniki. Córka Piotra G. odeszła z domu. Zanim udało jej się uciec, przeżyła piekło

Katarzyna oraz jej brat Damian są osobami z niepełnosprawnościami. Dziewczyna twierdzi, że nie była wykorzystywana seksualnie przez ojca, ale stosował on wobec niej przemoc. - Byłam bita po twarzy - powiedziała w "Uwadze". 

Córka Piotra G. postanowiła podzielić się swoją historią, a część z jej przejść opowiedział ks. Czesław Marchewicz, który udzielił pomocy Katarzynie, kiedy ta odeszła z domu. - Przyjechała kompletnie zaniedbana, włosy sterczały jej jak słoma. Miała w różnych miejscach połamane okulary, poklejone plastrem. Okazało się, że były połamane po tym, jak ojciec bił ją po głowie, twarzy - opowiedział "Uwadze" ks. Czesław "Kuba" Marchewicz, który prowadzi ośrodek dla osób z niepełnosprawnościami - Osadę Burego Misia. 

Kobieta opowiadała w ośrodku, że lodówka w domu była zamknięta na klucz, a pełen dostęp do niej miał jedynie Piotr G. oraz jego córka Paulina, z którą żył w kazirodczym związku i która również usłyszała zarzuty zabójstwa i kazirodztwa dwójki noworodków. Większość dzieci miała otrzymywać do jedzenia jedynie ryż lub zimną kaszę, po chleb przychodziły do ośrodka opiekuńczego.

Zbrodnia w Czernikach. "To był taki obóz koncentracyjny, w którym dziewczyny były jego zarobkiem"

- Ojcu nie zależało na tym, żeby ona w ogóle wychodziła z domu. To był taki obóz koncentracyjny, w którym dziewczyny, szczególnie osoby niepełnosprawne i z niesprawnością intelektualną, były jego zarobkiem. Dawały mu utrzymanie. Dlatego robił wszystko, by Kasi i Damiana nie wypuścić z domu. Z tego co wiem, to on sam nie pracował - przekazał ksiądz i dodał, że mężczyzna miał potrzebę kontroli, co skutkowało odbieraniem przez niego porodów w domu. - Musiał wszystko kontrolować. To jest nie tylko dysfunkcyjna osobowość kata, ale jest to wypracowany model życia - powiedział duchowny.

Dziennikarze zapytali, co Katarzyna powiedziałaby, gdyby spotkała ojca. - Ty potworze. Co ty zrobiłeś? I koniec. To jest normalnie potwór, nie człowiek - stwierdziła Katarzyna.

Jak informowaliśmy, Katarzyna nie była jedyną osobą, wobec której Piotr G. miał stosować przemoc. Zdaniem sąsiadki rodziny, jego żona Hanna borykała się z problemami, które sprawiał mąż. - Kiedyś zwierzyła mi się, że Piotr wchodzi w nocy do łóżka ich córkom. Mówiłam, by to zgłosiła, ale ona się bała. Mówiła nawet, że on może ją wtedy zabić - opowiedziała kobieta "Faktowi". Dodała, że mężczyzna znęcał się nad matką swoich dzieci. - Ona sama była jego ofiarą. Chodziła pobita. Miała siniaki na rękach, nogach i podbite oczy - stwierdziła pani Sławomira.

Więcej o: