W połowie września Ministerstwo Edukacji i Nauki poinformowało, że uczelnia ks. Tadeusza Rydzyka, czyli Akademia Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, otrzymała zgodę na kształcenie lekarzy. Kilka dni wcześniej duchowny skrytykował na antenie Radia Maryja za opieszałość w tej sprawie szefa resortu edukacji Przemysława Czarnka.
Mimo że decyzja w sprawie uczelni zapadła niedawno, kierunek lekarski na AKSiM w Toruniu wystartuje już w październiku tego roku. Uczelnia utworzyła 60 miejsc dla przyszłych studentów. Jednorazowa opłata za semestr studiów stacjonarnych wynosi 19,5 tys. zł (czyli 234 tys. zł za wszystkie 12 semestrów).
"Oferta studiów na kierunku lekarskim jest adresowana do osób, które chcą wykonywać w przyszłości zawód wielkiego zaufania społecznego, ratować zdrowie i życie. Kandydat na studia lekarskie jest wrażliwy na potrzeby drugiego człowieka, szczególnie osoby cierpiącej, empatyczny, odpowiedzialny, cierpliwy, chętny do ciągłego uczenia się i pogłębiania zdobytej wiedzy" - czytamy na stronie uczelni. Uwagę zwraca szczególnie jeden warunek przyjęcia na studia. W rozpisce wymaganych dokumentów, które musi dostarczyć kandydat, znajduje się bowiem m.in. zaświadczenie od księdza proboszcza (z dopiskiem "z racji światopoglądowych szczegóły do uzgodnienia z władzami AKSiM").
Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie Michał Bulsa zaapelował do ministerki zdrowia Katarzyny Sójki oraz ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka o weryfikację kryteriów opublikowanych przez Akademię Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu dla kierunku lekarskiego. - To już nie jest komedia, tylko tragedia - komentuje sprawę Bulsa, jak cytuje medexpress.pl. - Nauka medycyny powinna odbywać się bez wpływu jakiejkolwiek religii, zgodnie z przyrzeczeniem lekarskim medycy powinni nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i szacunek pacjentów. Uczelnie posiadające zgodę na naukę medycyny nie mogą różnicować kandydatów ze względu na wyznanie - podkreśla prezes ORL w Szczecinie i dodaje na koniec: - To nie jest pomaganie systemowi ochrony zdrowia w problemach kadrowych. Przypomina to łatanie dziur w jezdni watą.