Na antenie Polsat News w niedzielę (24 września) goście programu "Śniadanie Rymanowskiego" odnieśli się do filmu Agnieszki Holland. Dziennikarz pytał polityków o słowa Andrzeja Dudy. Przypomnijmy, prezydent tuż przed premierą "Zielonej granicy" zacytował okupacyjny slogan: "Tylko świnie siedzą w kinie". W rozmowie z TVN24 przyznał, że filmu nie widział, a swoją opinię opiera na... opiniach innych. - Ja nie będę tego oglądać. Poczekam, aż w jakiejś telewizji go pokażą. Nie będę ekstra płacił - dodał.
Posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk "Zieloną granicę" oglądała w sobotę (23 września). - Myślę, że widzowie zasługują na komentarz od tych, którzy film widzieli, a nie od przedstawicieli PiS, którzy mają usta pełne recenzji, a na film się nie wybierają - powiedziała w "Śniadaniu Rymanowskiego w Polsat News", nawiązując tym samym do polityków prawicy. - Jest czymś absolutnie niewyobrażalnym, żeby prezydent RP, który ma być prezydentem wszystkich Polaków, nazywał obywateli, którzy mają prawo wyrobić sobie opinię na temat każdego dzieła artystycznego, uczestnikami propagandy. Bo hasło "Tylko świnie siedzą w kinie" dotyczy tych, którzy uczestniczyli w propagandowych zabiegach nazistów. To skandaliczne i obraźliwe - dodała posłanka.
- Uspokajam przedstawicieli władzy: ten film nie jest filmem antypolskim. Polska jest w nim przedstawiona jako miejsce, o którym się marzy jako o szansie na przetrwanie. To nie jest film prounijny. Unia Europejska jest tam słusznie krytykowana za to, że polityka migracyjna była niewystarczająca. To nie jest film przeciwko mundurowym. To film, który pokazuje dramat strażników granicznych, których państwo PiS zmusiło do nieludzkich działań, łamania własnych kręgosłupów i przerzucania dzieci do białoruskich lasów, bo nie miały na łapówkę - podsumowała Dziemianowicz-Bąk.
Po słowach posłanki Lewicy w studiu wywiązała się burzliwa dyskusja. - Widać niektórzy obejrzeli film, ale go nie zrozumieli - skomentował wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Błażej Poboży z PiS. - Pan nie obejrzał i zrozumiał. To ciekawe - ironizował poseł PO Mariusz Witczak. - Czytała pani "Mein Kampf"? Potrafi pani powiedzieć, że to zła książka? - zapytał Poboży, zwracając się do Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Słowa polityka wywołały oburzenie. Zrobiło się głośno, a Bogdan Rymanowski musiał interweniować. Poprosił realizatora dźwięku, by na jego sygnał wyłączał mikrofony gościom, którzy nie stosują się do dyscypliny wypowiedzi w programie.
- Można nie widzieć dzieła, nie czytać książki, tu posłużyłem się przykładem "Mein Kampf", a jednocześnie wiadomo, że jest to obraz obrzydliwy. Widziałem dziesiątki fragmentów dzięki uprzejmości internautów. Mówiłem kilka dni temu na konferencji, że to paszkwil. Każdego dnia utwierdzam się w tym przekonaniu. Jestem historykiem i politologiem. Nie czytałem książki, o której powiedziałem, a jednocześnie nie mam wątpliwości, że można ją jednoznacznie ocenić. Na żadnym etapie, mówię to głęboko zdenerwowany, reżyserka ani nikt z produkcji nie rozmawiał z funkcjonariuszami ani mieszkańcami. To okropny film - tłumaczył Błażej Poboży. - Nie widział go pan! - zareagowała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
"Zielona granica" po raz pierwszy zadebiutowała 5 września na 80. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji. Film został uhonorowany prestiżową Nagrodę Specjalną Jury, a w zagranicznych mediach zyskał liczne pozytywne recenzje. W Polsce spotkał się jednak z ostrą reakcją polityków z obozu rządzącego. Jako pierwszy wypowiedział się minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Porównał "Zieloną granicę" do filmów propagandowych tworzonych w III Rzeszy. "Niemcy produkowali propagandowe filmy pokazujące Polaków jako bandytów i morderców. Dziś mają od tego Agnieszkę Holland" - napisał w mediach społecznościowych. Z kolei prezes PiS nazwał najnowszą produkcję "hańbą" i "paszkwilem". - Większość wypowiedzi, od pana Ziobro zaczynając, na panu Kaczyńskim kończąc, nadaje się nie do komentowania, lecz do skierowania pozwu sądowego - przyznała reżyserka.