Do wypadku doszło 10 lutego 2017 roku. Kolumna trzech samochodów, w której pojazd premierki Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego kierowca Sebastian Kościelnik przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo. Zderzył się z limuzyną szefowej rządu. Polityczka doznała wówczas złamania mostka i obustronnego złamania kilku żeber ze zranieniem opłucnej, stłuczenia serca i miąższu płucnego. Ucierpieli także dwaj funkcjonariusze BOR. W lutym 2023 roku Kościelnik usłyszał prawomocny wyrok w sprawie zdarzenia. Mężczyzna został uznany za współwinnego zderzenia z rządową kolumną, ale bez orzekania o karze. Wobec postanowienia wystosował o kasację wyroku, która obecnie rozpatrywana jest w Sądzie Najwyższym.
Sebastian Kościelnik w rozmowie z portalem Onet przyznał, że wypadek, do którego doszło sześć lat temu, zmienił wszystko w jego życiu. - W sferze prywatnej, zawodowej, aż po kwestie polityczne - przyznał. - Przed wypadkiem myślałem, że swoją przyszłość zwiążę z astronomią - zaznaczył w wywiadzie. Po trzech latach postępowania uznał jednak, że na tyle dobrze poznał procedurę karną, że lepszym kierunkiem studiów okaże się prawo. - Cały czas tym żyłem. Dzień w dzień. Przez pierwsze lata postępowania żyłem właściwie od rozprawy do rozprawy. Było tego bardzo dużo. Miałem wyjazdy z tym związane co miesiąc, czasem nawet dwa razy w miesiącu - podkreślił w rozmowie z Onetem.
W związku z wypadkiem Sebastian Kościelnik podjął także decyzję o wstąpieniu w szeregi Platformy Obywatelskiej. - Z ręką na sercu mogę zapewnić, że sam się zgłosiłem i że propozycja wyszła ode mnie - zaznaczył, podkreślając, że "nikt go nie namawiał, by wstąpił do partii". Po roku od tej decyzji Kościelnik kandyduje już w wyborach do Sejmu z warszawskiej listy KO. W rozmowie z dziennikarzem Onetu przyznał, że chciał kwestię wypadku oraz związanych z nim nieprawidłowościami "przekuć w coś, co można byłoby poprawić w tym kraju". - Poczynając od kwestii upolitycznienia prokuratury, poprzez kwestie ingerencji państwa w sądownictwo, aż po przebieg procedury karnej. Bo to, jak to wygląda w teorii, a jak w praktyce, to często są dwie różne rzeczy - podkreślił.
Większość osób postrzega to zdarzenie jako zwykły wypadek komunikacyjny. Że zderzają się dwa auta, kierowcy idą do sądu, jeden przegrywa, drugi wygrywa albo sprawa rozchodzi się po kościach. Tak naprawdę tu zadziało się dużo więcej.(...) Od zniszczonych płyt, po świadków, którzy byli gdzieś nagrani, ale się nie ujawnili, do funkcjonariusza BOR, który przyznał, że byli zmuszani do składania fałszywych zeznań. (...)To nie są błahostki, niszczenie dowodów to poważne przestępstwo. Dlatego kandyduję, by nikogo więcej nie spotkało nic takiego ze strony aparatu państwa
- przyznał Kościelnik. Co więcej, zaznaczył, że jego celem po dostaniu się do Sejmu jest także zlikwidowanie przejazdów uprzywilejowanych oraz ograniczenie liczby limuzyn SOP, które przysługują politykom.
Cały artykuł pod tytułem "Zderzył się z limuzyną Szydło, teraz chce do Sejmu" do przeczytania na portalu Onet.pl.
W rozmowie z portalem Sebastian Kościelnik krytycznie odniósł się do zarzutów o brak kompetencji do bycia posłem oraz kandydowanie do Sejmu wyłącznie dla pieniędzy. Podkreślił, że podczas trwającego sześć lat procesu nabył doświadczenie, które pozwoliło mu spojrzeć na to, co dzieje się w kraju "w zupełnie inny sposób". Zaznaczył także, że podczas wyborów powinno się zwracać większą uwagę na kompetencje miękkie kandydatów. - Kompetencje miękkie, są nie mniej ważne (od kompetencji twardych - red.), a często brakuje ich posłom w Sejmie. Jak np. kwestia obycia z ludźmi czy umiejętności wysłuchania drugiej osoby - przyznał.
- Są tacy, którzy słuchają tylko po to, by słuchać, ale są też osoby, które słuchają z zainteresowaniem. Ja należę do tych osób, które jak już z kimś rozmawiają, to starają się je wysłuchać do końca. I zrozumieć. Kolejna ważna cecha, jaką powinien mieć poseł, to pracowitość. Ja pracuję od 16 roku życia, przerabiając wiele różnych zawodów - podkreślił Kościelnik. Zaznaczył także, że wcale nie chodzi mu o pieniądze, a jeżeli uda mu się zdobyć mandat posła to "jedną czwartą uposażenia będzie przeznaczać co miesiąc na schroniska dla zwierząt i różne fundacje, by wspierać to, co jest bliskie jego sercu".