18 września na numer alarmowy 112 zadzwonił mężczyzna, który twierdził, że pod jego blokiem podłożono bombę. Gdy na miejsce przyjechała policja, straż pożarna i pogotowie ratunkowe, okazało się, że 50-latek wprowadził służby w błąd. Mieszkaniec Lubina (woj. dolnośląskie) powiedział, że wszczął alarm bombowy, ponieważ nie miał w mieszkaniu ciepłej wody.
50-latek poinformował, że ładunek wybuchowy zostanie zdetonowany w ciągu godziny. Służby udały się więc niezwłocznie na miejsce, a mieszkańcy opuścili swoje mieszkania na czas czynności prowadzonych przez funkcjonariuszy z grupy minersko-pirotechnicznej. Gdy zorientowano się, że alarm był fałszywy, policjanci zidentyfikowali mężczyznę, który zadzwonił pod 112.
50-latek powiedział funkcjonariuszom, że zawiadomił służby o bombie, ponieważ w jego bloku doszło do wycieku gazu. Pogotowie gazowe chwilowo odcięło z tego powodu mężczyźnie ciepłą wody. Mieszkaniec Lubina miał nadzieję, że jeśli zadzwoni na numer alarmowy w sprawie ładunku wybuchowego, awaria zostanie usunięta szybciej.
Policja zabezpieczyła telefon 50-latka i sprawdziła stan jego trzeźwości. Badanie alkomatem wykazało dwa promile alkoholu w organizmie mężczyzny. Mieszkaniec Lubina został zatrzymany i trafił do policyjnego aresztu. Za wywołanie fałszywego alarmu bombowego grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności.