Nowe ustalenia ws. zaginięcia Renaty i Wiktorii z Wrocławia. Sprawę przejął Interpol. Wydał żółtą notę

Interpol wydał żółtą notę w związku z poszukiwaniem Renaty Majchrzak z Wrocławia. Kobieta wraz z córką Wiktorią prowadziła firmę zajmującą się sprzedażą nagrobków. Pół roku temu obie zaginęły.

39-letnia Renata Majchrzak wraz z 19-letnią córką Wiktorią prowadziły w woj. dolnośląskim firmę Dpggwarant, zajmującą się produkcją i sprzedażą nagrobków oraz ekologicznych piecy. 13 marca br. kobiety zaginęły, teraz sprawą zajmuje się Interpol - policja międzynarodowa.

Zobacz wideo Dotowanie energii musi zostać skierowane w stronę najbardziej potrzebujących

Interpol poszukuje zaginionej Renaty Majchrzak. Wydano żółtą notę

Poszukiwania 39-letniej Renaty Majchrzak przejął właśnie Interpol. Organizacja wydała żółtą notę w związku z zaginięciem kobiety. Jest ona "publikowana lub wysłana w celu ustalenia miejsca pobytu osoby zaginionej, lub ustalenia tożsamości osoby o nieustalonej tożsamości" - czytamy w zarządzeniu. Interpol wymienił znaki szczególne poszukiwanej kobiety: tatuaż w formie korony na prawej ręce i tatuaż przedstawiający ptaki na lewej ręce w pobliżu kciuków.

Wrocław. Zaginęły Renata i Wiktoria Majchrzak. Są poszukiwane od marca

Przypomnijmy, matka i córka zaginęły 13 marca br. Ich zaginięcie zgłosił były mąż Renaty i jednocześnie ojciec Wiktorii. Kobiety rano wyszły ze swojego domu we Wrocławiu przy ul.Karola Olszewskiego (dzielnica Biskupin).

"Miały udać się na prezentację firmy, dla której obie pracują. Niestety kobiety nie nawiązały kontaktu z bliskimi, ani nie powróciły do miejsca zamieszkania. Telefony zaginionych nie są aktywne. Posiadają przy sobie dowody osobiste. W dniu zaginięcia poruszały się białym autem Renault Trafic z niebieskim napisem" - poinformowała Fundacja Na Tropie im. Janusza Szostaka.

Jak wynika z ustaleń Polsat News, dwa tygodnie po zaginięciu kobiet śledczy mieli odnaleźć ich samochód 300 kilometrów od Wrocławia - na wsi w pobliżu Sochaczewa na Mazowszu - poinformował portal. - W pojeździe nie ujawniono żadnych rzeczy osobistych należących do tych pań, nie ujawniono też śladów ewentualnego przestępstwa - przekazała Anna Placzek-Grzelak z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, cytowana przez Polsat News.

W trakcie policyjnego śledztwa okazało się, że kobiety pobierały zaliczki od klientów, jednak nie wywiązywały się z umowy. - Taki mógł być powód ich zaginięcia, de facto świadomego i celowego. Przygotowały sobie gotówkę, która umożliwi im gdzieś tam przebywanie w określonym miejscu, o którego istnieniu nikomu wcześniej informacji nie przekazały - przekazał Przemysław Ratajczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu w rozmowie z Polsat News. Do tej pory jednak nie ustalono, co stało się z kobietami.

Więcej o: